Ostatnio zakupione płyty - recenzje, wrażenia

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
Maro
Posty: 2758
Rejestracja: ndz, 23 paź 2005, 11:31
Lokalizacja: ze Szkocji

Post autor: Maro »

Ja oprócz płyt Michaelowych zakupionych na obczyźnie nabyłem też pare innych,co by nie było że słucham tylko Michaela lub piratów(o dziwo ceny płyt w UK pozwalają na większe zakupy niż w PL,ale to już nie moja bajka)

Na początku,może zacznę od płyty Rihanna- God Girl Gone Bad

Obrazek

Płytę zakupiłem ze względu na piosenkę Don't Stop The Music(gdzie są wykorzystane sample z tracku Michael'a WBSS),oprócz Parasolki(Umbrella) która stała się niezłym hitem w UK i którą grali regularnie co godzine(czasami już dość miałem słuchają Ela Ela Ela where's my UmbrElla Ela :wariat: ),po przesłuchaniu całej płyty najbardziej trafił do mnie kawałek z Ne-Yo:Hate That I Love You :dance: ,wdg. mnie płyta warta zakupu lub co badź....ok nie będę promował glupija aaaaaaaaaa i zapomniałem dodać że książeczka zawiera kilka(serio jest ich mało) świetnych zdjęc po których wywnioskowałem że Rihanna będzie przyszłą matką moich dzieci,ale proszę zachować to w tajemnicy ponieważ ona jeszcze o tym niewie więc :szepcze:

Kolejne dwie płyty to krążki Justina Timberlake'a którego swego czasu nie trawiłem ale w jak się to mówi (kurde nie pamiętam) ale coś tam w miarę czegoś tam bla bla :-)

Pierwszą płytkę jaką zakupiłem była zeszłoroczna /Future Sex Love Sounds/Obrazek,
którą już dawno temu przesłuchałem całą kilkanaście razy i na początku do mnie nie trafiała(nawet gdzieś tu na forum pisałem o tym,no cóż ale po czasie regularnego jej słuchania nawet,BA nawet bardzo mi się spodobała) oprócz dwóch kawałków /Sexy Back/ i /My Love/,aż w końcu zrozumiałem że większość utworów z tej płyty zasługuje na większą uwagę,w sumie mogę powiedzieć że najlepszą kompozycją dla mnie z tego krążka jest /What Goes Around....Comes Around/ z czego najbardziej druga część tej piosenki.Kolejnymi piosenkami na które można lub raczej trzeba zwrócić uwagę to kompozycje /Future Sex.../,/Love Stoned.../ i /Summer Love/.
Ale i tak dalej uważam że za dużo słychać innych niż samego JT.

Kolejnymi płytami są pierwsza płyta JT-Justifield i Elvis-The KIng.Ale narazie niemam zbyt czasu na ich opisywanie.:)


----
Agaa pisze:Troche inny styl niż maro
Maro się piszę z dużej,trochę szacunku do starszych,proszę. :wariat:
Ostatnio zmieniony czw, 04 paź 2007, 23:39 przez Maro, łącznie zmieniany 1 raz.
"Don't know what I've done,everything you've got,things you've done to me are coming back to you" I'm the Blue Gangster
Awatar użytkownika
Agaa
Posty: 168
Rejestracja: ndz, 19 sie 2007, 18:37
Lokalizacja: zza rogu :)

Post autor: Agaa »

Troche inny styl niż maro,ale ja wczoraj na rozpoczecie roku akademickiego kupiłam sobie płytę świetnego polskiego zespołu republika "'82-'85"
Obrazek

10 piosenek,w tym znane kawałki jak "sexy doll", "telefony" czy "biała flaga". Samego zespolu nie muszę chyba przedstawiać.Wokal grzegorza ciechowskiego zna chyba kazdy.Dodając do tego mocne klawiszowe uderzenia i niesamowite teksty otrzymujemy ok 40 min dobrej,solidnej muzyki,ktorej coraz na swiecie mniej :(

moja krew
mrożona wysyłana i składana w bankach krwi bankierzy przelewają ją
na tajne konta tajna broń (...)
moją krew
wypijaną przez kapłanów na trybunach na mównicach na dyskretnych rokowaniach (...)
to moją krwią
zadrukowane krzyczą co dzień rano stosy gazet nagłówkami barwionymi krwią
moją krew
wykrztusił z gardła spiker na ekranie liczę ślady
mojej krwi


edit-samej okladki plyty nie znalazlam,ale republike musialam pokazac :-)
♥ MJ
Obrazek
Awatar użytkownika
Lika
Posty: 1434
Rejestracja: czw, 17 mar 2005, 9:28
Lokalizacja: a któż to może wiedzieć... ;) ?

Post autor: Lika »

Obrazek

Edyta nagrała album. Promocję miała tak nikłą, że dowiedziałam się o tym kilka dni po premierze... /choć gdzieś mi szemrało, że coś się szykuje/

Płyta dość dziwna. Nieco inna od tego, co piosenkarka robiła do tej pory. Z jednej strony zdaje się, że utwory tworzą spójną całość, układają się w jakąś historię i nie przypadkowo znalazły się na tym krążku. Nawet kolejność ma spore znaczenie. Jak gdyby Edyta dźwiękami - krok po kroku próbowała opowiedzieć, co zdarzyło się w jej życiu przez ostatnie lata, kiedy milczała, nie licząc kilku singli i gościnnych występów... Tyle, że kurcze chaotycznie to wyszło - bo wokalistka strasznie skacze po stylach, to niestety burzy harmonię. Rozumiem, że artysta poszukujący to artysta rozwijający się, tylko nie wiem czy ona z eksperymentowaniem tym razem nie przekombinowała... Jakby nie potrafiła się sprecyzować. Na płycie jest wszystko! Od nowocześnie, niemal że dance'owo zaaranżowanego przeboju Zdzisławy Sośnickiej - "Aleja Gwiazd", poprzez orientalne wpływy, soulowo-jazzowe inspiracje /TAAAAK EDYTA JAZZUJ JAZZUJ!!!! POSTULUJĘ O TO, ŻEBY TWOJA KOLEJNA PŁYTA W CAŁOŚCI UTRZYMANA BYŁA W SUBTELNYM WYSMAKOWANYM KLIMACIE "Love Is A Lonely Game" - a owo cudo obowiązkowo typuję na singiel!!! Tylko niech radia nie boją się go grać :) /, na pompatycznym "Liście" - z tekstem autorstwa samej wokalistki i muzyką zaczerpniętą z dorobku Celine Dion kończąc... / kto i dlaczego?? AKURAT TO nieszczęście uczynił pierwszym singlem - trudno mi pojąć... / Cóż mogę powiedzieć? Edyta chciała wydać płytę ambitnie-popową. Myślę, że kierunek obrała dobry... Album jest niezwykle osobisty, naszpikowany takim rodzajem wrażliwości artystycznej, który mnie ZAWSZE nokautuje! Jak ona buduje nastrój... Jak bawi się emocjami... Niesamowicie!! Jak pięknie przelewa je w kryształy dźwięków. Nadając im formę i cielesność niemal... Ja Edyty nie słyszę... Ja wyczuwam jej obecność pod spuszczonymi zasłonami powiek. Obecność prawie namacalną. Tak niezaprzeczalnie jak czuję się słońce świdrujące pory własnej skóry... Po prostu mistrzostwo w pełnej krasie! Pod względem interpretacji album zdecydowanie najbliższy nieśmiertelnemu "Dotykowi". Ten sam rodzaj emocji. Właśnie tej prawdziwości brakowało mi choćby na "Perle", która była co prawda "dopieszczona" do granic możliwości, ale stanowiła tylko produkt stworzony z myślą o masowym odbiorcy. Profesjonalizm nigdy nie zastąpi w muzyce duszy...
Tutaj znowu coś zaczyna grać. Powraca echo sprzed lat. Trochę zbyt nieśmiało jak dla mnie, ale wraca... Dobry znak :)

Edytko Dziękuję Ci że Cię mam... Nawet mi nie przeszkadza, że "czarna" nie jesteś, choć jakby nie było cyganka ;) - cover India Arie wyszedł Ci całkiem przyzwoicie... :)

Edytko nie każ nam czekać kolejnych 4, czy 5 lat na Twoją następną płytkę... / ależ ja sobie ulubieńców wybieram, nie ma co :> /

Edytko Droga jak tak można??? W dzisiejszych czasach, przy obecnych możliwościach wydać zaledwie 48 minutowy album :/ ?! Struna zadrżała, chciałam się wzruszyć jeszcze mocniej, głębiej... Nie zdążyłam, bo cisza zapadła... Pozostał niedosyt! WIEM, że Ciebie stać na więcej! Przestań się czaić i pokaż to wreszcie!! Talentu, urody i wdzięku Ci nie brakuje. Mam nadzieję, że DOBREGO /nawet jeśli to tylko pop/ repertuaru i kreatytwności również... ??

Ja Ci jednak wiele wybaczę Eddie - mimo wszystko / nawet owe mocno pretensjonalne stroje z "Jak Oni Śpiewają"... /, tylko śpiewaj, ŚPIEWAJ, ŚPIEEEEEEEWAAAAAAJJJ... Jak najwięcej, jak najczęściej i najlepiej "po Polskiemu".
Po co wchodzić w paradę Mariah Carey, albo Whitney Houston ;]


Mogę zaryzykować stwierdzenie, że "E.K.G." to takie "Invincible" Edyty Górniak. Zdania z pewnością będą podzielone. Już są - wystarczy poczytać opinie internautów.
Ja sięgając po płytkę znalazłam dla siebie sporo - ale nie ukrywam, że ja w ocenie wokalnych osiągnięć Edyty nie potrafię być obiektywna. Słabość mam do dziewczyny, więc emocje zawsze biorą górę :) Wszystkim wrażliwcom album zdecydowanie polecam, ot choćby jako przeciwwagę dla "agresywnego-dodowego" świata... :]

P.S. Ogromny plus za dystrybucję! Sprzedażą płyty zajmują się min. kioski. Płytka bardzo starannie wydana. Ma ładną książeczkę z mnóstwem zdjęć :) Cena też przystępna :)
"Słodki ptaku, moja duszo, twoje milczenie jest tak cenne.
Ile czasu minie zanim świat usłyszy twą pieśń w mojej?
Oh, to jest dzień, na który czekam!"


- Michael Jackson
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Lika pisze:Edyta Górniak

Ta pani dokonała zbrodni muzycznej. Ktokolwiek, kto słyszał jej adaptację "Alei Gwiazd" Zdzisławy Sośnickiej, wie o czym mówię. Tę ponadczasową piosnkę zamieniła na niesamowity kicz, pretensjonalny utworek pretendujący do bycia nowoczesnym r'n'b. Ta pseudonowoczesna muzyka jest dla mnie parodią muzyki r'n'b.

Zresztą - posłuchajcie sami:

Wersja oryginalna

Wersja Edyty Górniak
Awatar użytkownika
Lika
Posty: 1434
Rejestracja: czw, 17 mar 2005, 9:28
Lokalizacja: a któż to może wiedzieć... ;) ?

Post autor: Lika »

Przemku. Edyta kontrowersyjną wokalistką jest, wszyscy to wiedzą.
Z jednej strony ogromny talent. Wspaniały głos. Spore możliwości. Z drugiej repertuar. Tutaj bywa już różnie... Aranżacja "Alei Gwiazd" nie szczególnie mi się podoba. To prawda. Zgadzam się, że nie jest to najmocniejszy punkt albumu.
Wolę ballady nenene
Zaskakuje mnie natomiast sam głos Edyty w wyżej wymienionej piosence. Odkryłam w nim nową barwę. Taką, o którą nigdy przedtem jej nie podejrzewałam. Nie słyszałam by kiedykolwiek, gdziekolwiek tak śpiewała! Brzmi jak nie ona. Przypomina mi trochę Małgosię Ostrowską... :wariat:
Z tego względu utwór stanowi ciekawostkę. Covery mają to do siebie, że jednym się podobają, innym nie :)
Muszę Cię rozczarować, ale słysząc to, co grają dzisiejsze radia /z reguły nie słucham, bo niestrawności dostaję - wychwytuję jednak trochę mimo woli... / prorokuję, że "Aleja Gwiazd" Anno Domini 2007/2008 ma szansę stać się hitem.

P.S. Mimo wszystko doceniam fakt, kiedy ktoś / w tym przypadku Edyta/ coveruje utwór po swojemu i nie robi z niego wiernej repliki oryginału. Papugowania nie lubię. Świadczy o braku kreatywności :)
"Słodki ptaku, moja duszo, twoje milczenie jest tak cenne.
Ile czasu minie zanim świat usłyszy twą pieśń w mojej?
Oh, to jest dzień, na który czekam!"


- Michael Jackson
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

Za życia Freddiego Queen fanów koncertówkami doprawdy nie rozpieszczał. Był straszący swoją jakością Live Killers, który porządnie zabrzmiał dopiero na płycie kompaktowej… oczywiście po 1991. Był pocięty do granic możliwości Live Magic. Chyba tylko raz się udało - przy Live In Budapest, choć materiał powstał podczas tej samej trasy co Live Magic, w dodatku premierę miał wyłącznie na kasecie VHS… I tyle. Jakby nie patrzeć, jak na grupę jakże koncertową – zadziwiająco mało. Dopiero od kilku lat co jakiś czas pojawiają porządnie zapisane występy. Choć znów coś nie tak, bo to materiały wyłącznie z lat osiemdziesiątych. Nowy album - Rock Montreal & Live Aid - pojawi się u mnie na półce pewnie w okolicach gwiazdki. Ale już teraz słucham odświeżonej ścieżki dźwiękowej z montrealskiego występu, zarejestrowanego… równo na dziesięć lat przed śmiercią wokalisty. Freddie nigdy nie myślał, że dożyje późnej starości – ale pewnie nie spodziewał się, że zostało przed nim w gruncie rzeczy tak niewiele. Cóż, c’est la vie.

Lista utworów na pierwszy rzut nie różni się znacząco od wydawnictwa On Fire, wydanego trzy lata wcześniej, a zarejestrowanego zaledwie siedem miesięcy po Rock Montreal. A jednak… Rok 1981 to chyba ostatni rok starego Queen. Niemal bez kiczowatych syntezatorów (choć The Game i kompletnie nieudany soundtrack do filmu Flash Gordon zapowiadał już ogromne zmiany...), bez dbałości o miękkie brzmienie na studyjnych albumach czy radiowe melodie. I na krótko przed zamknięciem się w studiu celem nagrania - bądź co bądź popowego - Hot Space. Całość brzmi jakby surowiej, zamiast utworów z kontrowersyjnej płyty pojawiają się takie smaczki jak Let me Entertain You, Tie Your Mother Down czy taylorowskie I’m In Love With Car. Sztuka tak zaśpiewać, jednocześnie mistrzowsko waląc z całych sił w perkusję! Nawet Flash nie jest puszczony z taśmy… i choć daleko tej kompozycji do ideału, na żywo kompozycja ta brzmi świetnie. Tak samo jak The Hero z tej samej płyty – utwór zresztą na kolejnej trasie koncertowej rozpoczynał występy. Jest nawet świetny cover Elvisa Presleya, Jailhouse Rock! Nie przez przypadek pewnie zagrany po Crazy Little Thing Called Love… No naprawdę, kawał świetnej - rockowej przede wszystkim - muzyki. Już się nie mogę doczekać zobaczenia wideo.

W Montrealu w Under Pressure Bowiego zabrakło – zauroczony pewną promocją, zaopatrzyłem się w jedne z ostatnich właściwie albumów tego artysty – Outside i Heathen. Z pierwszego kojarzę Hallo Spaceboy, z drugiego – Slow Burn. Drugie nawet bardzo lubię. Resztę na razie poznaję. I na razie dochodzę do smutnego wniosku, że chyba nie ma jak ten starszy Bowie. Źle jednak nie jest.

Strachy na Lachy powróciły, z Autorem. Ciekawe, ile doczekamy się własnych interpretacji Jacka Kaczmarskiego. Dobrze, że kompozycje brzmią o wiele lepiej niż te Habakuka. Dobrze, że żadne się nie powtarzają, poza ponadczasowymi Murami (moim zdaniem, utwór tu najsłabszy). Dobrze, że przerabiając Kaczmarskiego, grupa dodała od siebie tak wiele. I dobrze, że Strachy są ostrzejsze niż kiedykolwiek – naprawdę podoba mi się ta odsłona Grabaża, ten zachrypnięty jak w Czerwonym autobusie głos…

Skoro Nosowskiej nie wystarcza Hey, skoro Freddiemu nie wystarczał Queen, skoro Ciechowskiemu nie wystarczała Republika... Serj Tankian też powiedział tymczasowe papa swojej macierzystej formacji. I popełnił fajną płytkę, Elect the Dead. Sam wymyślił poszczególne partie wokalne i instrumentalne, sam zarejestrował większość dźwięków, do tego napisał kilkanaście politycznych tekstów. Do całości brakuje samodzielnego wyreżyserowania wideo do każdego - bo tak Serj ustanowił - utworu. Całość brzmi niemal jak System of a Down… ale o wiele dojrzalej. I ten fortepian! Mnie się podoba, mi pewnie nawet kolejny album zespołu nawet nie będzie potrzebny, bo i po co?... Ciekawe tylko co zaserwuje nam wkrótce drugi lider zespołu, Daron Malakian.

Jeszcze jest nowy Radiohead. Na razie widzę, że kontrowersyjne wzbudza on opinie. Raz czytam coś o brzmieniu jak z odrzutów z Hail To The Thief, drugi raz o tym że to najlepsze ich dzieło w karierze. Na razie In Rainbows leży sobie i czeka na przesłuchanie. Chwilowo uzależniłem się od dwóch pierwszych utworów, szczególnie 15 Steps. Fajna minimalistyczna gitara. I naprawdę, przy ściąganiu jakichś tam albumów z torrentów nigdy nie czułem się takim złodziejem, jak przy ściąganiu – legalnym! – tego albumu za darmo. Niech no przyjadą do Polski…

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Kaem, widzę że mniej więcej w tym czasie zaopatrzyliśmy się też w Selekcję Ciechowskiego. Po poznaniu tej płyty i wielu utworów Republiki, wolę chyba jednak dokonania wokalisty razem z zespołem... Co nie znaczy, że się nie podoba. Chyba jednak tyle mi na razie wystarczy jeżeli chodzi o solowe dokonania Grzegorza C.
Ostatnio zmieniony pt, 09 lis 2007, 1:02 przez Pank, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Pank pisze:
Obrazek Obrazek Obrazek
Płyta "Outside" nie trafiła do mnie - i wciąż jeszcze nie trafia - tak, jak inne albumy Bowiego. Tzn. nie strzałą prosto w serce, tylko po woli, zawile. Jednak nie trafiła do mnie w ogóle. Mam nadzieję, że to tylko kwesita czasu - a może po prostu nie dla mnie dzieła wyprzedzające swoją epokę. Spotkałem opinię, że to 'najwybitniejsze kiedykolwiek nagrane i wydane dzieło muzyczne', która z kolei wydaje mi się mocno przesadzone, jednak jestem przekonany, że jest jeszcze coś w tej płycie, czego jeszcze nie odkryłem. I szkoda, że nie doszło do wydania żadnej z pozostałych części tego dzieła - może wszystko ułożyłoby się w jakąś jaśniejszą całość.

"Hethen" z kolei to tradycyjny Bowie - jakiego lubię. Bardzo mi się podobają jego dokonania z tej dekady - jednak słuchając ostatnio "Hethen" po dość długiej przerwie stwierdzam, że nieco przesadnie zachwycałem się ostatnią płytą - "Reality"- która, w stosunku do tej - teraz wydaje mi się po prostu słabszą. Ale chyba najbardziej różnorodna i przebojowa.

"Autora" jeszcze nie znam, ale niebawem to się zmieni. Ciekawa moda, Kaczmarski stał się ostatnio rzeczywiście modny, jesteśmy świadkami tego, że każde zespoły, po kolei, będą teraz chyba adaptować jego twórczość na swoje grunty muzyczne. Już to widzę - pewno następni w kolejce będą Raz Dwa Trzy... Niby interesujące, ale po pewnym czasie już schematyczne i po prostu nudne. Dobrze, że sięgają po te ciekawsze utwory, jednak wersje Strachów - przy całej mojej muzycznej miłości do nich - wydają mi sie mało oryginalne, nieciekawe, przewidywalne jak nic. Panowie - stwórzcie wreszcie coś własnego, w tym jesteście najlepsi!
Awatar użytkownika
Xscape
Posty: 776
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 0:13

Post autor: Xscape »

Odnośnie nowej płyty Edytki wolę sie nie wypowiadać. Jak dla mnie ona już od dawna nie nagrała nic dobrego. Pozatym nie rozumiem dlaczego edyta górniak tak starsznie czepiła się coverów?? Widocznie już brak nowych pomysłów u tej pani. Ma wszystko i nie ma nic. A ztymi coverami to już grubo przesadziłą. Mój kolega zna edyte i raz podesłał mi jej jakiś cover.Boże czmeu nie pamiętam co to był za cover....... :wariat: . W każdym bądź razie mocno go skrytykowałem.(już wiem co to za cover...no more drama mary j blige),i stwierdziłem ,że mimo swego wielkiego głosu edyta nie powinna się zabierać za niektóre utwory bo je krzywdzi. Kolejny beznadziejny cover to promujacy nową płyte Celinowski i surrender.......blehhh. Wersja celine jest zdecydowanie lepsza. Nowa płyta kompletnie niczym mnie nie zaskakuje. Porażka.


CELINE DION
Miałem także już nieprzyjemność słuchania nowej płyty celine dion. Strasznie mi przykro ,ze wydała tak słaba i męczącą płytę.Może zaledwie dwa kawałki jakkolwiek mnie wzruszają.


ALICIA KEYS
Jestem na etapie przesłuchiwania jej płyty. Któregoś z rzędu przesłuchiwania. I jak narazie wrażenia mam mieszane. Mimo tego ,że kocham Alicie bo ejst niesamoicie utalentowana to jakoś niestety nie przekonałą mnie narazie do swojej nowej płyty. Mam nadzieję ,że to się zmieni i odnajde w nowych piosenkach to "coś".
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

Z całą świadomością swojej wstrętnej subiektywności. Aż się chce sparafrazować laurkę, którą wystawiła Kaśka Agnieszce przed zaśpiewaniem Angelene. Bo dostąpiłem chyba zaszczytu obcowania z tą płytą w takim pełnym wymiarze. I ona jest absolutnie, bezwzględnie przecudowna, doskonała, ciepła, seksowna, boska; Kaśka, Aga i Budyń mają wspaniałe głosy, Macuk jest piekielnie dowcipny, fantastycznie inteligentny... i dlatego ta płyta się znalazła na mojej półce!

Obrazek

Obejrzałem, miłe wspomnienia sprzed dwóch miesięcy wróciły. Pal licho fakt, że w repertuarze pojawiło się wyłącznie pięć kompozycji z dwudziestowiecznego okresu i to, że Kaśka nieco lepiej śpiewała na próbach. Na chwilę obecną to moja ulubiona płyta zespołu, a przynajmniej ta z okresu niebanachowego. Część materiału - country Teksański, latino Zazdrość, wsiowy Sic, duety (chociaż akurat Budyń z Nosowską miejscami średnio mi się komponują; lepiej gdy poszczególne partie śpiewane są osobno, jak w Angelene) - to istne majstersztyki. Tylko im życzyć kolejnych takich piętnastu lat.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Erykah Badu, David Bowie... Jak tu fajnie się zrobiło :).
Outside jest porażające, mocno odstające od dyskografii Davida. Wtedy był on zafascynowany muzyką jungle, elektroniką. Kolejna płyta Earthling też utrzymana w takim tonie produkcyjnym, choć już nie taka mroczna.
Outside zostało wyprodukowane przez Briana Eno, klasyka elektronicznych nastrojów.
Heathen nie jest już takie, ale też lubię ten album. Szczególnie Sunday, I Would Be Your Slave, A Better Future. Z tym albumem było spore szaleństwo, bo ukazał sie w wersji zwykłej, limitowanej i limitowanej wersji limitowanej :). Druga zawierała dodatkowe remixy, a trzecia była wielkości płyty analogowej.
A na jednym z singli był świetny b-side Wood Jackson.

Mnie też jakoś wzięło na resentymenty. Kupiłem sobie na allegro parę rzeczy. Pierwsze trzy płyty Enyi:

Obrazek
The Celts
The Celts

Obrazek
Watermark
Storms In Africa
Exhile
Orinoco Flow
Evening Falls

Obrazek
Shepherd Moons
Caribbean Blue
Book Of Days
How Can I Keep From Singing?


Im wcześniejsza płyta, tym lepsza. Pierwsza najlepsza. Na drugiej największy hit Enyi Orinoco Flow, ale na trzeciej najpiękniejszy w jej dorobku Carribbean Blue i Book Of Days.
Święta się zbliżają. Enya to jednak nie te, bo mi jej muzyka kojarzy się raczej z wiosną, wielkanocą. Ona nagrywa tak nastrojowe utwory, że chyba trudno nie mieć jakichś wspomnień, niosących żywe emocje, które po sięgnięciu po jej muzykę, wracają. Mnie przypominają się wyjazdy w rodzinne strony mojej mamy, na Kujawy. Kruszwickie łąki, klimat zbliżającego się lata, obietnica wakacji...
Mam to teraz na półce.

Kolejne wspomnienie, z 1994 roku. Deep Foest World Mix.

Obrazek
Sweet Lullaby
Deep Forest
Savana Dance


1994 rok to był rok szczególny. Pewnie każdy z Was ma taką datę, gdzie pojawił się jakiś przełom. Dla mnie to była pierwsza wielka miłość. Wtedy też bardzo zaglądałem w siebie. Pisałem różne rzeczy, snułem się nocami po okolicach. Ten rok pewnie nie był bez znaczenia dla wyboru własnej ścieżki zawodowej.
Deep Forest byli perwszymi, którzy sięgnęli po muzykę świata, którą połączyli z tanecznymi beatami. Ten krążek jest nasiąknięty dźwiękami Afryki. World Mix dla Grzegorza Ciechowskiego była bodźcem, by nagrać ojDADAna, jak i dla Aya Rl, która wydała świetny krążek nomadeus.
Deep Forest później nagrali jeszcze lepszą płytę, Boheme, tym razem zainspirowaną muzyką Europy wschodniej.

Obrazek
Marta's Song
Boheme

I ostatni allegrowy zakup:

Obrazek

Edie Brickell, prywatnie żona Paula Simona. Jak ona ma nierówną dyskografię! Potrafi nagrać bardzo udane krążki i nad wyraz nudne. Z tych udanych na pewno ta z kotkiem, ta z wieżowcami na okładce i Volcano właśnie.

ObrazekObrazek
What I Am
Circle
Love Like We Do
Good Times

Z Volcano był problem, bo nie dystrybuowano jej w Polsce.
Edie nagrywa bardzo dziewczyńskie płyty. To taka Lipnicka, tylko kilka szczebelków wyżej. Niby proste piosenki akustyczne, a czarują. I, tak jak wszystkie w tym poście opisane, utrwalają wspomnienia. Piękne wspomnienia.

Pytanie do fanów dwóch literek- d, m. Jak tam nowa solowa płyta Dave'a Gahana?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Stanisław Leon Kazberuk
Posty: 349
Rejestracja: wt, 01 sie 2006, 22:06
Lokalizacja: z Poznania.

Post autor: Stanisław Leon Kazberuk »

Niestety, ale muszę rozczarować zwolenników Erykah Badu. Jestem osobą całkowicie obojętną na jej repertuar – ale w żadnym wypadku nie z powodu niewiedzy! O nie! Wielokrotnie próbowałem podejść na nowo do jej płyt, w każdym przypadku z tym samym skutkiem; rozczarowanie. Muzyka prawdopodobnie niezbyt trafia w moje oczekiwania; za każdym razem, jak słucham „Baduizmu”, nie mogę odnaleźć wyrazistości; rasowym r&b to nie jest, popem także nie. Nie jest to największy problem, ale na tej płycie brakuje mi jakiegokolwiek zróżnicowania aranżacyjnego; całość jest zbyt dużym ładunkiem do jednorazowego przyjęcia. Próbowałem też zrozumieć pozostałe płyty – nic z tego.

A moje nowości płytowe, to:

Czerwono Czarni - Kolekcja Singli i Czwórek, Vol. 2

Obrazek

Wreszcie się doczekałem drugiej części tego wspaniałego wydawnictwa. Bardzo potrzebnego, bo owych singli i czwórek bardzo trudno się jest gdzieś doszukać. A tu zostały zebrane w sposób bardzo oczywisty i przystępny. Jest bardzo dużo rarytasów – i o to chodzi. Czekam na kompaktowe wznowienie wspaniałych albumów długogrających.

Katarzyna Gaertner i Ernest Bryll - Zagrajcie Nam Dzisiaj Wszystkie Srebrne Dzwony


Obrazek

Wreszcie! Wpadłem w euforię, gdy się dowiedziałem, że wspaniała seria Polskie Radio Przypomina ma zamiar nareszcie wznowić tę obowiązkową pozycję! Dzieło – perła polskiej muzyki rozrywkowej. A także plejada gwiazd – oczywiście z Marylą R. na czele, a także Haliną Frąckowiak. Mój wysłużony winyl może na razie odejść na półkę, tym bardziej, że wersja CD została wzbogacona o niepublikowane nagrania Niemena. Teraz pozostało mi tylko czekać na wydanie na kompakcie śpiewogry Na Szkle Malowane w podobnym składzie artystycznym. Cudo!

Ada & Korda - Masz na mnie sposób

Obrazek

Przyznam, że przed kupieniem tej wyczekiwanej przeze mnie pozycji na CD nie znałem tej płyty. Nie napiszę więc o niej dużo, nic poza tym, że to jedyny wspólny album Ady Rusowicz i Wojciecha Kordy [nie licząc oczywiście projektów, jak np. moja ulubiona rock-opera „Naga”]. Sądzę – po przesłuchaniu – że potrafią się odnaleźć w każdej muzyce.

Sikorowski & Turnau - Pasjans na dwóch

Obrazek

Byłem ostatnio na tym koncercie, więc zakup oczywisty. Program „Pasjans na dwóch” to dotychczas repertuar jedynie koncertowy, teraz zapis jednego z tych występów w poznańskim Pod Pretekstem. Niespotykane i niesłychanie piękne połączenie dwóch osobistości muzycznych, dwóch krakowskich mistrzów, a raczej: mistrza i ucznia. Brzmią zadziwiająco spójnie, jakby byli nierozerwalnie razem. Nie do pojęcia jest wkład Andrzeja Sikorowskiego w polską muzykę, Grzegorz Turnau to z kolei dobry interpretator jak i autor fenomenalnej płyty „Naprawdę Nie Dzieje Się Nic”. Oczywiste, że z takiego duetu mogło powstać tylko arcydzieło.

Agnieszka Osiecka - Kobiety Mojego Życia [cz. 1 i 2]

Rzeczpospolita ostatnio wydaje co ciekawsze trójkowe koncerty na płytach. Jako wielki oddany Agnieszce Osieckiej czym prędzej zdobyłem te dwie wspaniałe pozycje. Jedyny koncert prowadzony przez samą Agnieszkę. Koncert-majstersztyk pod każdym względem: doboru artystów i utworów, wykonania no i – rzecz oczywista – tekstów Osieckiej. Pierwsza płyta to część koncertu, przez którą przewijają się artyści tacy jak Tadeusz Woźniak, Renata Zarębska, Piotr Polk, Krystyna Janda, czy Ewa Błaszczyk. Druga płyta to z kolei zapis recitalu Maryli Rodowicz i Anny Szałapak – dwóch ulubionych artystek poetki. Z oczywistych względów szczególnie bliski mi jest występ tej pierwszej – ta płyta przyniosła premierowe, piękne wersje piosenek takich, jak „W górę szlaban” [wykonana z Jackiem Kleyffem], czy „Zaczęty Zeszyt”. Wspaniały gest Rzeczpospolitej!

i jeszcze coś zza granicy:

Alicia Keys - As I Am

Obrazek

Ech, ciężka sprawa. Przyznam, że jestem zwolennikiem wersji Keys z fortepianem, bo wtedy można wyciągnąć prawdę i autentyczność. A także niekwestionowany talent artystki. Na tej płycie sprawdziły się moje obawy – nasilające się już od czasów świetnego skądinąd „Diary od Alicia Keys”. Choć słychać pragnienie zachowania rhythmandbluesowej tradycji, to słychać też dominację nowoczesnych dźwięków. Nie są oczywiście nachalne, ale płyta jest mniej kameralna od pozostałych. A sam materiał w gruncie rzeczy dobry, tylko potencjał troszkę zmarnowany. [/b]
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Przemek, ponownie zapytam: Ty naprawdę masz 15 lat? To niezwykłe w tym wieku sięgać po takie płyty. Kto Cię tego nauczył, zainspirował? Rodzice? Starsze rodzeństwo, starsi znajomi?

Playing The Angel Depeche Mode to jeden z najbardziej chwytliwych albumów tej dekady. Przeszło połowa utworów nadaje się na single. Wspominam tę płytę, bo właśnie w niewielkim odstępie czasu ukazały się albumy Alana Wildera i Dave'a Gahana- obaj wywodzą się ze wspomnianej formacji.

Ten pierwszy pod nazwą Recoil wydał kolejny album. Niezwykłe dzieło, łączące ponurą, progresywną elektronikę z bluesem. Blues wyraża się poprzez wokal Joe Richardsona. Dodatkowo słyszymy Carlę Trevaskis.
Mocna rzecz, dużo na niej polityki i pytań o kondycję człowieka. Pomysłem przypomina mi niezwykły krążek Robbie Robertsona Contact From The Underworld Of Redboy, łączący elektronikę z indiańskim transem.
Recoil muzycznie momentami ociera się o NIN, ale tylko momentami.
więcej o płycie

Recoil - SubHuman
Obrazek
próbka
Drifting- starsza piosenka. Obecnie w muzyce gitary są mocniej zaakcentowane.

Dave Gahan wydał kolejny album. Muzycznie jest bliższy dokonaniom DM, niż poprzednik, choć Hourglass jest bardziej szorstki, mniej wygładzony. Dzięki temu można go dłużej smakować, bo i potrzebuje więcej czasu. W którymś momencie usłyszałem echo I Feel You i chyba nieprzypadkowo, bo ten krążek ma coś wspólnego z Songs Of The Faith And Devotion. Ładnie wydany- do edycji specjalnej dołaczone jest DVD filmem o powstawaniu płyty, występem zarejestrowanym w studiu i kilkoma krótkimi filmami, jak muzycy ze zmęczenia dostają głupawki. Jest też video do singla pilotującego album.

Dave Gahan - Hourglass
Obrazek
Kingdom

Podoba mi się ta moda z takimi wydaniami. Recoil też wyszło z dodatkowym DVD.

Jeszcze parę odkryć. Ostatnio ciągnie mnie do muzyki instrumentalnej, kiedyś przeze mnie ignorowanej.

Obrazek
próbka

Alog Amateur. Norweska grupa nagrała 4 płytę. Mnóstwo tu zaskakujących dźwięków. Malutkich, czasem większych. Instrumenty jakby były zagubione. Nie chciały śpiewać, ale pojękiwać, przypominać o sobie poprzez to, jakimi są. Czasem pojawiają się zaśpiewy.
Alog mieszają elektronikę z całym wachlarzem małych instrumentów. Niby- rytualne rytmy łączą z egzotycznymi zaśpiewami i pasażami hipnotycznej minial music, napisał jeden z recenzentów.
Nie mogę sie otrząsnąć z tych dźwięków.

Inna, może bardziej przyswajalna rzecz z muzyki instrumentalnej- Mice Parade. Nagrali kilka płyt, ale z tych, które odsłuchałem, spodobały mi sie szczególnie Mokoondi i Ramda, choć ostatnio wydana, wokalna Mice Parade też niezgorsza.

Mice Parade Mokoondi
ObrazekObrazek
______________________Mice Parade Ramda
Mice Parade - Focus On The Rollercoaster
Mice Parade - Pursuant to a Vibe

A wracając do rzeczy bardziej przystępnych, jeszcze dwie pozycje.

Pinback - Summer In Abaddon
Obrazek
Pinback - Fortress
Pinback - Non-Photo Blue


Gitarowo, niebanalnie. Więcej tu.

I kolejna z tych przystępniejszych. Cyann & Ben - Sweet Beliefs. Smutniejsza propozycja. Jak napisał w swej recenzji M. Habura: to materiał od samego początku przepełniony jakimś lękiem, który trafia słuchacza w samo serce. Majestat i jednocześnie ascetyzm utworów i aranżacji, które proponują nam muzycy musi wzbudzać zainteresowanie. Kompozycje tak bardzo przepełnione eskapizmem, melancholią, napięciem, a z drugiej strony eskperymentem z dźwiękiem tworzą nieprawdopodobny, podszyty psychodelią, fascynujący klimat. Długością utworów i ich epickim charakterem, a także zamiłowaniem do poszukiwania nowych dźwięków i konstruowania z nich nieprawdopodobnych pejzaży Cyann & Ben mogą budzić skojarzenia z lżejszym obliczem Sonic Youth spotykających Pink Floyd na przyjęciu u Mogwai wydanym na cześć Archive.

Obrazek
Cyann & Ben - Words
Cyann & Ben - Let It Play
Cyann & Ben - Somewhere in the Light of Time

Przesłuchałem też nową Annie Lennox i Seala. Annie jak zwykle trzyma poziom, ale muzyka soul w tak czystej postaci już chyba mnie nie pociąga. Seal jak zwykle intrygujący, poczekam jednak na limitowaną, poszerzoną edycję, która ma się ukazać na początku przyszłego roku. Z tanecznych rzeczy fajna jest Roisin Murphy z Moloko. Tomek Makowiecki zaś nagrał bardzo ładną, sentymentalną płytę, którą polecam z czystym sercem.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
Maro
Posty: 2758
Rejestracja: ndz, 23 paź 2005, 11:31
Lokalizacja: ze Szkocji

Post autor: Maro »

Nie wiem ale nie przeglądałem całego tematu ale wiem na pewno że zainteresuje to Panka jeśli jeszcze tego nie kupił:)

Zakupiłem ostatnio DVD koncertowe Queen'u-Rock Montreal & Live Aid,dwu płytowe wydawnictwo,fajna książeczka ze zdjęciami.

Powiem szczerze że jeszcze nie oglądałem i na razie nie będę oglądał a kusi,ale chcę to obejrzeć razem z moim tatą dla którego to kupiłem,w końcu On mnie zaraził Fredkiem.
"Don't know what I've done,everything you've got,things you've done to me are coming back to you" I'm the Blue Gangster
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Jak tam u Was z muzyką klasyczną?

Dorastałem w czasach, gdzie było jej dużo w telewizji i słuchanie było wielkim obciachem. Podobnie jak oglądanie starego kina, sięganie p muzykę PRLu- ludzi takich jak E. Geppert, H. Banaszak czy Kabaret Starszych Panów.
Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, że to, czego nie cierpieliśmy za dziecka, czasem wraca i zauważamy w tym to, co naprawdę nas lub nas w marzeniach odwierciedla.
Jak byłem mały, nie cierpiałem fasolki, teraz przepadam za nią. Nie lubiałem biegać, teraz sprawia mi to w wolnym czasie frajdę. Ignorowałem jazz i muzykę klasyczną. Jazz i wykonawców wcześniej wymienionych już dawno zaanektowałem w poczet tego, co jest dla mnie ważne w sztuce, teraz wzięlo mnie na całego na muzykę poważną.

Przychodziło stopniowo. Jakbym miał pokrótce opisać swoje muzyczne dojrzewanie, przedstawiłbym to w taim ciągu: Błahe melodie dance-pop -> pop -> ambitny pop-funk -> ambitny pop ->alternatywny pop-> muzyka alternatywna -> jazz wokalny -> jazz instrumentalny -> instrumentalna muzyka alternatywna -> muzyka klasyczna. Dojrzewanie muzyczne rozumiem jako zdolność do czerpania radości z muzyki w takim ciągu w obie strony- od tej z początku do tej na końcu i od tej na końcu po tę na początku.

Muzyka poważna pukała do mnie kilkakrotnie. Czasem ktoś ją cytował- Michael wielokrotonie- choćby w Little Susie (Durufle: Requiem Op. 9 "Pie Jesu" Robert Shaw) czy 9 symfonia Beethovena w Will You Be There. Michael zresztą wielokrotnie powtarzaał, że jestwielkim fanem muzyki poważnej.
Napisałem poważna, a ona często jest pełna psotności, rubaszności, dowcipu. Choćby jedna z moich ulubionych Lalo Schifrin The Dissection and Reconstruction.

Obrazek

Michael Jackson bardzo lubi przepych i z tego co wiem, barok to jedna z jego ulubionych epok. To płyta właśnie z tego okresu stworzona jako hołd złożony Markizowi De Sade- tak, tak- temu od sadyzmu. Wierzcie mi, daleko tej muzce do powagi.

Dużo muzyki klasycznej pojawia się w filmach. Jednym z takich momentów jest Requiem Herubiniego, rozbrzmiewające w Twin Peaks- ogniu krocz ze mną, jak Laura jest mordowana przez Boba. Wstrząsajacy moment.
Jest też muzyka dawna, która przecież tak mocno inspiruje jeden z moich ulubionych zespołów- Dead Can Dance. I setki innych sygnałów, powodów, które w końcu zawiodły mnie do sobotniej decyzji. Otóż dostałem pieniądze, których dostać nie powinienem. Było mi z tym niezręcznie. Myślałem i myślałem. A że pieniądze są okropnie kuszące, nie wiedzialem ciągle.
Chodziły ostatnio za mną dźwięki Chopina. Ne pamiętam, jak to się zaczęło- pewnie od jakiegoś tła w filmie. Jestem kompletnym laikiem w kwestii klasyki. Jedna z gazet, którą regularnie kupuje, recenzuje płyty. Czesto te tytuły muzyki popularnej, które oni wysoko notują albo zwracają na coś w opisie uwagę, co i mnie zaczyna intrygować, przekłada się w znacznej części na mój gust. Spisałem sobie tytuły, które zaciekawiły mnie z opisu najbardziej i myk! Do Music Cornera, do działu z muzyką poważną.

Ech. Co za uczucie. Znane fetyszystom, nabywającym kompakty czy vinyle, szukających na półce- czy są, później słuchających ich na stanowisku odsłuchowym. Muzyka. Niemal doskonała ułuda. Niemal idealny substytut ludzkiej bliskości.

Co tym razem aluminowy krążek dał do wspólnego przeżycia, a w samotności? To, do czego został stworzony.
Wiecie, że 74- minutowa pojemność płyty CD została określona tak, by pomieściła 9 symfonię Beetovena? Kiedy 9 symfonia powstawała, kompozytor był głuchy. Może to zagadka muzyki- że można ją odbierać poza słuchem, skoro on nie słyszał wtedy? Najdoskonalsza forma odbioru- słyszeć ją i czuć, nie słysząc już wcale.
Mitsuko Uchida na Piano Sonatas jak czytam w recenzjach, jest mistrzynią precyzji pedantyczności, co wpasowuje się w Ludwiga pysznie.

Obrazek
Mitsuko- z orkiestrą, na płycie solo

Rafał Blechacz pochodzi z Nakła. Jest dwudziestoparolatkiem, co jest jego potężnym atutem. Wygrał festiwal chopinowski w takim stylu, iż w efekcie nie przyznano 2 miejsca, by zdystansować konkurentów. Prestiżowe Deutsche Grammophon właśnie wydało Jego pierwszą płytę, Chopin Preludia, która z dnia na dzień stała się hitem. Zapytany, dlaczego wybrał na swój fonograficzny debiut 24 preludia op. 28, odpowiedział: "Preludia są ogromnie ciekawe, bo przez ich różnorodność uwidaczniają się różne tendencje. Czuję, że udało mi się osiągnąć zespolenie tych miniatur, stworzyć jedna wielką całość, wewnętrzne napiecie i dramturgię... Ciesze się, że nagrałem też 'Nokturny op. 62'. Obcuję z nimi dość długo i mam świadomość, że znalazłem na nie jakiś pomysł. Chopin wykracza w nich daleko w przyszłość, zarówno pod względem harmonicznym, jak i kolorystycznym. ". To działa. Przy tej muzyce można zapomnieć.

Obrazek
winner's concert- fr.


Muzyka klasyczna to nie tylko fortepian. Symfonie, skrzypce, orkiestry. To też muzyka dawna.

Kto zna Pino de Vittorio i jego płytę Tarantelle del Rimorso? Tytułowa tarantella to odniesienie do epilepsji, która niektórym przypominała reakcje organizmu na ukąszenie tarantuli i w XIV wieku we Włoszech z tym była utożsamiana. W połudinowych Włoszech tańczono i śpiewano tarantelle, które miały uzdrawiajace moce, pomagające pozbyć się pajęczych toksyn. Ten mistyczny śpiew i taniec, chrakteryzujący się hipnotyzującymi rytmami był wygrywany przez tamburyn, uzupełniany przez kastanety. Na płycie też pojawia się klasyczna gitara, wiolonczela barokowa, perkusja, bas oraz lutnia arabskiego pochodzenia. I ludyczny wokal Pino. Płyta z pogranicza muzyki dawnej i ludowej, pachnąca Włochami. Pino de Vittorio- śpiewak z Apulii, ma tarantelle we krwi, śpiewa ją od 30 lat. "Wabi, uwodzi, rozczula"- jak napisał J. Hawryluk.

Obrazek

Klasycyzm. Wtedy tworzył min. Mozart, ale też inni, mniej znani, jak np. Luigi Boccherini.

Obrazek
Boccherini Fantango

To płyta włoskiego muzyka, który większość czasu spędził w Hiszpanii. Dźiwęki na niej zawarte, zostały skomponowane w trudnym dla niego czasie, kiedy po okresie urodzaju, zaczęło się psuć w jego życiu. Zmarła mu pierwsza żona, później jego opiekun i chlebodawca. Lata 80. XVIII stulecia zmusiły muzyka do porzucenia idyllicznego życia w Arenas de San Pedro i powrotu z szóstką dzieci do Madrytu. Okazało się, że te dramatyczne wydarzenia stały się bezpośrednio lub pośrednio inspiracją do powstania wielu jego kompozycji.

CDN To przecież jeszcze nie koniec. Debussy, największy idol MJ czeka na odkrycie.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Lika pisze:Edyta nagrała album.
Przesłuchałem cały album, bo tkwi na półce na przyjazd Marty do PL. No pod koniec na płycie jest nawet ładnie. Mogłaby tak śpiewać przy fortepianie czy przy akustycznej gitarze z dyskretnym wokalem.
Ale Edyta uparcie nie chce być dyskretna. Plus za sympatię dla Prince'a.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
ODPOWIEDZ