Królowa Madonna
No właśnie. Nikt nie napisał jeszcze (ale w końcu takie fora internetowe też już upadły, ach - płynna rzeczywistości!).
[ Girl Gone Wild ]
Minął czas króla, królowych i księżniczek popu. Znak czasu? Hurra i nie-hurra. Jak nie ta, to inna. Madonna wciąż działa, ale nic a nic nowego nie wnosi od paru dobrych lat. Nie musi, co prawda. Właściwie może iść w muzyczne regresy i nagrać np. album na poziomie swojej debiutanckiej płyty (choć evergreenów na miarę Holiday - brak, ten system ne vrati?), ja jestem znudzony. Wzajemnym sileniem się na to, kto od kogo co bardziej pożyczył - też. Można napisać, że wideo estetyczne, dobry montaż, znowu Bozia i pedryle a Madonna wygląda jeszcze młodziej niż na poprzednim wideo - to prawda. She's sexy and she knows it... TO CO Z TEGO?! Pierwszy raz nie potrafiłem przesłuchać nowej płyty Madonny do końca, nawet Hard Candy w swojej wtórności miało dużo więcej do zaoferowania, teraz wizja stała się znacznie ciekawsza od dźwięku. Ale niech nawet wizja mnie zauroczy czymś więcej niż powyższym! A już najbardziej boję się Madonny jako groteski Madonny, uparcie twierdzącej że się nie starzejemy. Ciekawe, ile lat można tak jeszcze ciągnąć.
PS. Polecam nowe Beach House.
[ Girl Gone Wild ]
Minął czas króla, królowych i księżniczek popu. Znak czasu? Hurra i nie-hurra. Jak nie ta, to inna. Madonna wciąż działa, ale nic a nic nowego nie wnosi od paru dobrych lat. Nie musi, co prawda. Właściwie może iść w muzyczne regresy i nagrać np. album na poziomie swojej debiutanckiej płyty (choć evergreenów na miarę Holiday - brak, ten system ne vrati?), ja jestem znudzony. Wzajemnym sileniem się na to, kto od kogo co bardziej pożyczył - też. Można napisać, że wideo estetyczne, dobry montaż, znowu Bozia i pedryle a Madonna wygląda jeszcze młodziej niż na poprzednim wideo - to prawda. She's sexy and she knows it... TO CO Z TEGO?! Pierwszy raz nie potrafiłem przesłuchać nowej płyty Madonny do końca, nawet Hard Candy w swojej wtórności miało dużo więcej do zaoferowania, teraz wizja stała się znacznie ciekawsza od dźwięku. Ale niech nawet wizja mnie zauroczy czymś więcej niż powyższym! A już najbardziej boję się Madonny jako groteski Madonny, uparcie twierdzącej że się nie starzejemy. Ciekawe, ile lat można tak jeszcze ciągnąć.
PS. Polecam nowe Beach House.
^^^ Nowa Madonna czyli kiedy młodość, witalność i radość zamienia się w cynizm. Nie byłabym dla niej aż tak surowa. Choć ten singiel promujący był totalną porażką, to album jest zdecydowanie lepszy od tej niefortunnej jego zapowiedzi. Nie mogę napisać jeszcze nic konstruktywnego i definitywnego, gdyż dopiero przesłuchuję płytę, jestem gdzieś w połowie, ale słucha się tego zdecydowanie przyjemniej od Hard Candy jak na moje ucho. Gang Bang podoba mi się bardzo, chwilowo najbardziej. Oczywiście że na płycie nie ma nic mega odkrywczego, ale czego się spodziewać po kobiecie po 50tce, która wydała naście albumów? Ja oczekiwałam solidnej dawki przyjemnego popu, który mogę będę mogła wykorzystać przy tańcu. Tego szukam w muzyce pop, względnie dobrego soundtracku do samochodu. Przecież nie głębi, zburzenia moich klocków życiowych, przebudzenia, jakiegoś wyrazu artyzmu.
A Gang Bang będzie mnie prześladować. Można mówić wiele, ale MDNA zarzuca się przede wszystko to, że Madonna za bardzo się stara. Szczerze? Ubóstwiam Gagę i mimo to powiem Wam, że Born this way robi na mnie wrażenie bardziej wymuszonego albumu od MDNA, choć ma zdecydowanie więcej typowych radiowych killerów. Na MDNA gładko przechodzimy od utworu do utworu, jest naprawdę schludnie (opakowanie tj produkcja jak wiadomo pierwsza klasa), miejscami można się zachwycić. Dosłuchałam do Falling Free. Jest słodko-gorzkie i piękne z odpryskiem z Ray of light. Znaczy się nie wiem, czy akurat ten kawałek zrobił jej Orbit, ale słyszę tam echa sprzed lat... słodko - gorzkie echa.
For real, it is not bad at all :D
A Gang Bang będzie mnie prześladować. Można mówić wiele, ale MDNA zarzuca się przede wszystko to, że Madonna za bardzo się stara. Szczerze? Ubóstwiam Gagę i mimo to powiem Wam, że Born this way robi na mnie wrażenie bardziej wymuszonego albumu od MDNA, choć ma zdecydowanie więcej typowych radiowych killerów. Na MDNA gładko przechodzimy od utworu do utworu, jest naprawdę schludnie (opakowanie tj produkcja jak wiadomo pierwsza klasa), miejscami można się zachwycić. Dosłuchałam do Falling Free. Jest słodko-gorzkie i piękne z odpryskiem z Ray of light. Znaczy się nie wiem, czy akurat ten kawałek zrobił jej Orbit, ale słyszę tam echa sprzed lat... słodko - gorzkie echa.
For real, it is not bad at all :D
- Sephiroth820
- Site Admin
- Posty: 567
- Rejestracja: sob, 18 paź 2008, 21:20
- Lokalizacja: z kątowni
O tak,ta melodia cały czas siedzi w mojej głowie i po przesłuchaniu całego albumu mogę stwierdzić,iż jest to najlepsza piosenka na płycie,a zaraz po niej najbardziej do gustu przypadło mi "Im Addicted". Jeśli chodzi o całość to sądzę,że każdy znajdzie tam coś dla siebie od tanecznych kawałków po całkiem niezłe ballady typu "Falling Free" czy "Masterpiece". Dla mnie największym zaskoczeniem było to,że Solveig brzmi jak Orbitthewiz pisze:A Gang Bang będzie mnie prześladować



PS:
Tak masz rację,akurat za "Falling Free" odpowiadał Orbit.thewiz pisze:Znaczy się nie wiem, czy akurat ten kawałek zrobił jej Orbit, ale słyszę tam echa sprzed lat... słodko - gorzkie echa.
Madonna wydała porządną płytę. Nie niesie ona ze sobą żadnego przełomu ani też w żadnym momencie nie powala na kolana. Jednak to kawał bardzo dobrego, przyjemnego Popu. Chciałoby się powiedzieć "cała Madonna". Dla mnie ta płyta to przede wszystkim dobra zabawa. Ja znalazłem na niej kilka kawałków, które już mi się bardzo podobają. Ciekawy Gang Bang, porywające do tańca I’m Addicted, nie wiem czemu, ale dla mnie świetne i mega lekkie Superstar.Dalej udane I don't give a, rewelacyjne Masterpiece, i bardzo dobre Beautiful Killer. Jest tak jak się spodziewałem. Bez rewelacji, i na dobrym poziomie. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że ostatnia płyta Britney śmiało mogłaby konkurować z MDNA. Dodać muszę jeszcze to, że Madonna nieźle nabrała mnie fatalnym Give Me All Your Luvin' i zbyt nachalnym Girls Gone Wild. Te piosenki mógłbym śmiało usunąć z płyty.
Podsumowując - jest dobrze, ale dla wymagających będzie zdecydowanie za mało.... choć czasem bywa , że i oni po czasie się przekonują :)
Podsumowując - jest dobrze, ale dla wymagających będzie zdecydowanie za mało.... choć czasem bywa , że i oni po czasie się przekonują :)
Zła, bardzo zła płyta. I wcale Give Me All Your Luvin' i Girl Gone Wild nie są najgorszymi nagraniami. Takie plotki rozsyłają najzagorzalsi fani Madonny. Te numery na moje ucho są jednymi z najlepszych na albumie, niestety. Dno płyta łapie już w utworze numer 6 i potem już się z niego nie odbija na dłużej. No może na moment, w Love Spent, które w refrenie brzmi w jednym momencie jak Money Money Money Abby i filmowym Masterpiece, które ma przynajmniej jakąś melodię. Ale już nie Falling Free, boleśnie ckliwe. Tak złych utworów jak B-day Song i Superstar nie słyszałem od lat od artysty z renomą, nawet jak to jest artysta dla mas.
Współczujmy fanom Madonny. Nie mogą zwalić na Malachiego. Przy MDNA, Hard Candy to mainstreamowy majstersztyk, który jedynie był wydany o jakieś 6 lat za późno. Najnowszego albumu Madonny nic nie broni. Nie da się go słuchać. I tańczyć do niego też. Przynajmniej nie z przyjemnością. Gang Bang? Niezła ścieżka do wizualizacji na koncercie. Nic ponadto. Ale to już było i wcale nie trafiło od razu na płytę (Get Stupid).
Tu recenzja, z którą się zgadzam.
A! Recenzenci w USA zachwycają się albumem. Popatrzcie jakie ładne potwierdzenie powyższych słów. Nam pozostaje nabijać się z tytułu i robić sobie rebusy. MDNO, NUDNO, MDŁO, itp.
Współczujmy fanom Madonny. Nie mogą zwalić na Malachiego. Przy MDNA, Hard Candy to mainstreamowy majstersztyk, który jedynie był wydany o jakieś 6 lat za późno. Najnowszego albumu Madonny nic nie broni. Nie da się go słuchać. I tańczyć do niego też. Przynajmniej nie z przyjemnością. Gang Bang? Niezła ścieżka do wizualizacji na koncercie. Nic ponadto. Ale to już było i wcale nie trafiło od razu na płytę (Get Stupid).
Tu recenzja, z którą się zgadzam.
A! Recenzenci w USA zachwycają się albumem. Popatrzcie jakie ładne potwierdzenie powyższych słów. Nam pozostaje nabijać się z tytułu i robić sobie rebusy. MDNO, NUDNO, MDŁO, itp.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
o ile płyty nie byłam w stanie przesłuchać do końca, szkoda zwyczajnie czasu, jest słaba okropnie, to ta recenzja jest jeszcze gorsza od płyty, którą opisuje.kaem pisze:Tu recenzja, z którą się zgadzam.
prostacka, wulgarna, nierzeczowa, koleś używa chyba z 6 razy określenia "Amerykanka" jakby to miał być obraźliwy epitet. wyładowuje do tego jakieś swoje frustracje względem kobiet, czy nawet wieku producentów...słoma z butów i zero konkretów, dziennikarski dyletant upajający się swoją błyskotliwością ciężką jak imadło.
generalnie to się zgadzam, ale gdzie takie barachło publikować, chyba że to jest poziom Machiny i takie wymogi.
'the road's gonna end on me.'
Masz prawo tak czuć i z tym nie dyskutuję (choć nie wiem, czy więcej obraźliwości nie jest w napisaniu o albumie że jest słaby, nie przesłuchując go do końca
). Trudno jednak odmówić słuszności tezom, że płyta brzmi jak zbiór odrzutów z ost. 20 lat, że Madonna znów strzeliła sobie w stopę wybierając przebrzmiałych producentów podążając za słabymi patentami z poprzedniego sezonu; żal że straciła to, co kiedyś było jej atutem- właśnie dobór pomocników; że sprawia wrażenie znudzonej, a płyta- wbrew temu co napisała thewiz- wymuszonej. Madonna zresztą nie kryła się z tym, mówiąc że niespecjalnie myślała o muzyce, a jej najważniejszym artystycznym dzieckiem ostatnich lat jest film W.E. Swoją drogą, Michael też chciał sobie trochę odpuścić muzykę i zaangażować się w w kino.
A inna sprawa to powszechny amerykański gust recenzentów, wychwalających dwie ostatnie płyty, a gardzących Confessions i Americian Life. WTF?
Generalnie smutno mi się robi, bo mam dużo szacunku i morze sympatii dla Madonny. Tymczasem artystka przechodzi do lamusa.
Czekam na koncert.

A inna sprawa to powszechny amerykański gust recenzentów, wychwalających dwie ostatnie płyty, a gardzących Confessions i Americian Life. WTF?
Generalnie smutno mi się robi, bo mam dużo szacunku i morze sympatii dla Madonny. Tymczasem artystka przechodzi do lamusa.
Czekam na koncert.
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
Confessions nie lubie, Hard Candy to juz zupelnie nie moja bajka poza moze dwoma kawalkami, wydana zdecydowanie za pozno, slaba plyta bazujaca na wyeksloatowanych schematach bardziej niz jakikolwiek album Madonny, nie liczac jej pierwszych plyt. Dla mnie najlepsze albumy na jakich zatrzymala sie M. to American Life i Music, zdecydowanie. Teraz, po pelnym przesluchaniu MDNA moge z cala pewnoscia przychylic sie do opinii, ze album zawiera kilka potworkow (B-Day song, Superstar, I fucked up). Ckliwosc mi nie przeszkadza, zatem Falling free czy Best friend moga byc. Masterpiece brzmi jakby urwalo sie z Something to remember, ale to nie jest zarzut. Bardzo lubie You'll see, moge zatem sluchac dywagacji na temat.
Oprocz Gang bang (lubie dubstep i nic na to nie poradze), niezle sa jeszcze Love spent i I don't give a ktore konczy sie swietnym chorkiem oraz beautiful killer. Poza potworkami, do ktorych dorzucam jeszcze promujacy numerek i totalnymi wypelniaczami (Turn up the radio, some girls, i am a sinner) album ma zatem kilka niezlych momentow. No i jak juz pisalam, mnie osobiscie nie meczy, nie czuje by byl wymuszony i skrojony na miare. M. skupila sie na filmie i zrobila plyte na luzie :D.
Recenzji nie czytam, recenzjami zasadniczo gardze
Osobiscie dalabym trzy i pol gwiazdki na piec, przy czym takie hard candy ma u mnie najwyzej dwie i pol, a na piec zasluguje Music, AL i Ray of light.
Po informacjach kaema o recenzjach wychodzi na to, ze mam amerykanski gust, lol.
Oprocz Gang bang (lubie dubstep i nic na to nie poradze), niezle sa jeszcze Love spent i I don't give a ktore konczy sie swietnym chorkiem oraz beautiful killer. Poza potworkami, do ktorych dorzucam jeszcze promujacy numerek i totalnymi wypelniaczami (Turn up the radio, some girls, i am a sinner) album ma zatem kilka niezlych momentow. No i jak juz pisalam, mnie osobiscie nie meczy, nie czuje by byl wymuszony i skrojony na miare. M. skupila sie na filmie i zrobila plyte na luzie :D.
Recenzji nie czytam, recenzjami zasadniczo gardze

Po informacjach kaema o recenzjach wychodzi na to, ze mam amerykanski gust, lol.
Ja chyba także, tylko z uwagą na powszechny. Może kiedyś będę miał bardziej wysublimowany gust....thewiz pisze:Po inforamacjach kaema o recenzjach wychodzi na to, ze mam amerykanski gust, lol.
Kaem...błagam. Uwielbiam twórczość Madonny, nad życie kocham Jacksona, ale na Boga, nie śmiałbym porównywać ich kreatywności...nawet jeśli w planach mieliby fyylmy :) To się po prostu nie godzi w żaden sposób :)kaem pisze:Swoją drogą, Michael też chciał sobie trochę odpuścić muzykę i zaangażować się w w kino.
Madonna na festiwalu Ultra Music w Miami, w trakcie krótkiej pogadanki rzuciła w stronę publiczności tekstem "Ilu z Was widziało dziś Molly"?- jak się później dowiedziałem Molly to jakaś odmiana Extasy, a extasy jakby ktoś też nie wiedział to narkotyk, zresztą z tego co wiem baaardzo modny w dzisiejszych czasach.
http://www.youtube.com/watch?v=Ezdn5BTEkGA
To już wywołało spore kontrowersje i spotkało się z wielu stron z krytyką.
Ja sam nie rozumiem co Madonna sobą reprezentuje teraz. Zawsze byłem zdania, że to mądra życiowo kobieta, ale od niedawna ten wizerunek chyba uległ jakiejś swoistej degradacji... Tak naprawdę mam to w d.... na jaką osobę ta kobieta się kreuje, ale te wszystkie ostatnie lata z ciekawymi dokumentami jak chociażby "im going to tell You a secret","i am because we are" oraz mądrymi wypowiedziami i spostrzeżeniami na temat życia - coś znaczyły !
A teraz ? Madonna przeżywa drugą młodość. Coraz młodsi partnerzy (w sumie mi to nie przeszkadza, ale jak z takim o prawie 20 lat młodszym się dogadać :). W niektórych nowych piosenkach teksty, które w jej wieku już raczej nie przystoją, bo i nic mądrego nie wnoszą. A już totalnie nie rozumiem tych "żarcików" odnośnie narkotyków. Komu ona do cholery chce się przypodobać ? A może to tylko całkiem stosowne teksty, adekwatne do danej sytuacji i miejsca w którym akurat była? Jeśli wlecisz między wrony – Kracz jak i one. Tego nie wiem, ale ja takiej promocji nie kupuje. Może to po prostu klimakterium ?
http://www.youtube.com/watch?v=Ezdn5BTEkGA
To już wywołało spore kontrowersje i spotkało się z wielu stron z krytyką.
Ja sam nie rozumiem co Madonna sobą reprezentuje teraz. Zawsze byłem zdania, że to mądra życiowo kobieta, ale od niedawna ten wizerunek chyba uległ jakiejś swoistej degradacji... Tak naprawdę mam to w d.... na jaką osobę ta kobieta się kreuje, ale te wszystkie ostatnie lata z ciekawymi dokumentami jak chociażby "im going to tell You a secret","i am because we are" oraz mądrymi wypowiedziami i spostrzeżeniami na temat życia - coś znaczyły !
A teraz ? Madonna przeżywa drugą młodość. Coraz młodsi partnerzy (w sumie mi to nie przeszkadza, ale jak z takim o prawie 20 lat młodszym się dogadać :). W niektórych nowych piosenkach teksty, które w jej wieku już raczej nie przystoją, bo i nic mądrego nie wnoszą. A już totalnie nie rozumiem tych "żarcików" odnośnie narkotyków. Komu ona do cholery chce się przypodobać ? A może to tylko całkiem stosowne teksty, adekwatne do danej sytuacji i miejsca w którym akurat była? Jeśli wlecisz między wrony – Kracz jak i one. Tego nie wiem, ale ja takiej promocji nie kupuje. Może to po prostu klimakterium ?

Dysputa nad nowym albumem Madonny w kontekście muzycznym? Tylko po co? Madonna może prędzej stanowić wyjście do dyskusji na temat tego, co w pewnym wieku wypada i czego nie wypada robić. Albo jak wciąż definiować siebie na nowo. Czy też jak bardzo boimy się tego, co nieuchronne.
Jako artystka pop Madonna zdobyła wszystko i nikt przecież nie pretenduje do podważenia tego. Ta pozostaje więc brzmiącą dumnie królową, ostatnią właściwie królową, bo świat zdaje się ich póki co – tak jak królów i księżniczek – nie potrzebować. Pudrowanie, retuszowanie, próby nagięcia rzeczywistości są nieautentyczne. Postronna osoba mogła przekonać się o tym niegdyś śledząc chociażby załamanie Spears czy później oglądając pośmiertne zdjęcia Jacksona czy Houston. I to Gaga właśnie, drwiąc z popkultury, stając się jej ekspansywną karykaturą, połykając różaniec czy przebierając się za mięso, symbolicznie domknęła tę epokę. Współczesne księżniczki – niechby i Adele – nie udają więc grzeczniejszych wersji siebie, zresztą nie mają i nie chcą mieć z nimi nic wspólnego. Jeżeli odważą się na grę w retusz rzeczywistości, poprawiając głos, bawiąc się wyuzdaniem, to za cichym przyzwoleniem widza. Widza wiedzącego, że jest wyłącznie uczestnikiem sztucznie wykreowanego spektaklu. Dziś Madonna próbując wyglądać jeszcze młodziej niż dekadę temu albo prowokując ten sam od 20 lat religijny skandal, doprowadza postronnego – znów – odbiorcę bardziej do znużenia niż ekscytacji. Ale w jej przypadku chodzi bardziej o przetrwanie. Wszak show must go on.
Jeżeli ktokolwiek miał wątpliwości co do rzekomej nadrzędności Madonny, parę lat temu na ziemię sprowadzał go popularny Timberlake, teraz hołdują za niego chociażby Nicki Minaj z M.I.A. Zresztą Madonna ma już wystarczająco stałych klientów – czy to z sentymentu, czy chociażby jako nieustająca rzeczniczka homoseksualistów. Rzeczniczka od zawsze. Przywiązani klienci nie zdają się przywiązywać zanadto do głosów krytycznych, doceniają historię i markę korporacji. Doskonale prosperująca, latami utrzymująca stałe zainteresowanie sobą, nie będąc posądzana o nachalność, nie może pozwolić sobie na utratę zysku czy nadszarpnięcie wizerunku. I to stanowi klucz do dalszej promocji produktu, czyli nowej odsłony siebie. Zrezygnowanie z ogólnodostępnych, telewizyjnych występów promujących (wyjątek: potwierdzający wyłącznie status legendy występ w przerwie Superbowl) na rzecz bycia jeszcze bliżej swojego klienta. Podsycanie jego ciekawości fragmentami nowego albumu, później – pojawianie się dla niego na Twitterze czy podsyłanie prywatnych zdjęć z telefonu komórkowego. Zdjęć z prób występów – bo to właśnie o niego chodzi. To one mają stanowić dziś o przetrwaniu, w końcu potwierdzeniu nadrzędności. Im show większe i bardziej niespodziewane, tym lepiej. A już na pewno musi przyćmić inne popularne wokalistki.
Tylko, że Madonna jest w pułapce. Wieku. Pewna siebie i świadoma swojego wizerunku z jednej strony pragnie wyglądać i zachowywać się młodziej niż wskazuje metryka. A więc: strach przed nieuchronną starością! Z drugiej strony odbiorca artystki – sam obawiający się tego samego – daje się uwieść tej grze, traktując Madonnę jako prototyp wiecznie młodej, energicznej osoby, której cechy chciałby posiąść. Paradoksalnie, Madonna godząca się na starość straciłaby na wiarygodności. Bolesne ukazanie prawdy o ludzkiej naturze, eksponowanie zmarszczek, odkrywanie nieestetycznych dłoni wprowadziłoby odbiorcę w zakłopotanie. To z kolei mogłoby wzbudzić w klientach zawód, samą Madonnę narażając na krytykę. Produkt niespełniający oczekiwań wylądowałby z etykietą przereklamowanego, niesprawdzającego się. Problem w tym, że ciężko przewidzieć konsekwencje wiecznego podkręcania. Pesymistyczne wizje krążą wokół Madonny jako groteski Madonny. Jeżeli ta się już nią nie stała.
A MDNAw końcu? Nie dla poszukujących ona, nie dla śledzących nowinki muzyczne. MDNA spełnia funkcje intrygującego gadżetu, skrajnie wykalkulowanego, bezpiecznego – wszak klient bawi się do tego, co zna już od paru lat. Madonna nie nudzi, ale też nie eksperymentuje, bo wie że więksi i lepsi są od niej eksperymentatorzy. Na ryzyko – nawet wizerunkowe! – nie chce już sobie pozwalać. I nie udaje, że jest inaczej. Dlatego jakakolwiek opinia na temat albumu nie jest ważna. Rozmawiamy więc: jakie to kiepskie, jakie to nijakie. Ale rozmawiamy. W końcu nucąc. Oczywiście, nie przestając marudzić. Who's that girl? Wciąż nie wiemy.
Jako artystka pop Madonna zdobyła wszystko i nikt przecież nie pretenduje do podważenia tego. Ta pozostaje więc brzmiącą dumnie królową, ostatnią właściwie królową, bo świat zdaje się ich póki co – tak jak królów i księżniczek – nie potrzebować. Pudrowanie, retuszowanie, próby nagięcia rzeczywistości są nieautentyczne. Postronna osoba mogła przekonać się o tym niegdyś śledząc chociażby załamanie Spears czy później oglądając pośmiertne zdjęcia Jacksona czy Houston. I to Gaga właśnie, drwiąc z popkultury, stając się jej ekspansywną karykaturą, połykając różaniec czy przebierając się za mięso, symbolicznie domknęła tę epokę. Współczesne księżniczki – niechby i Adele – nie udają więc grzeczniejszych wersji siebie, zresztą nie mają i nie chcą mieć z nimi nic wspólnego. Jeżeli odważą się na grę w retusz rzeczywistości, poprawiając głos, bawiąc się wyuzdaniem, to za cichym przyzwoleniem widza. Widza wiedzącego, że jest wyłącznie uczestnikiem sztucznie wykreowanego spektaklu. Dziś Madonna próbując wyglądać jeszcze młodziej niż dekadę temu albo prowokując ten sam od 20 lat religijny skandal, doprowadza postronnego – znów – odbiorcę bardziej do znużenia niż ekscytacji. Ale w jej przypadku chodzi bardziej o przetrwanie. Wszak show must go on.
Jeżeli ktokolwiek miał wątpliwości co do rzekomej nadrzędności Madonny, parę lat temu na ziemię sprowadzał go popularny Timberlake, teraz hołdują za niego chociażby Nicki Minaj z M.I.A. Zresztą Madonna ma już wystarczająco stałych klientów – czy to z sentymentu, czy chociażby jako nieustająca rzeczniczka homoseksualistów. Rzeczniczka od zawsze. Przywiązani klienci nie zdają się przywiązywać zanadto do głosów krytycznych, doceniają historię i markę korporacji. Doskonale prosperująca, latami utrzymująca stałe zainteresowanie sobą, nie będąc posądzana o nachalność, nie może pozwolić sobie na utratę zysku czy nadszarpnięcie wizerunku. I to stanowi klucz do dalszej promocji produktu, czyli nowej odsłony siebie. Zrezygnowanie z ogólnodostępnych, telewizyjnych występów promujących (wyjątek: potwierdzający wyłącznie status legendy występ w przerwie Superbowl) na rzecz bycia jeszcze bliżej swojego klienta. Podsycanie jego ciekawości fragmentami nowego albumu, później – pojawianie się dla niego na Twitterze czy podsyłanie prywatnych zdjęć z telefonu komórkowego. Zdjęć z prób występów – bo to właśnie o niego chodzi. To one mają stanowić dziś o przetrwaniu, w końcu potwierdzeniu nadrzędności. Im show większe i bardziej niespodziewane, tym lepiej. A już na pewno musi przyćmić inne popularne wokalistki.
Tylko, że Madonna jest w pułapce. Wieku. Pewna siebie i świadoma swojego wizerunku z jednej strony pragnie wyglądać i zachowywać się młodziej niż wskazuje metryka. A więc: strach przed nieuchronną starością! Z drugiej strony odbiorca artystki – sam obawiający się tego samego – daje się uwieść tej grze, traktując Madonnę jako prototyp wiecznie młodej, energicznej osoby, której cechy chciałby posiąść. Paradoksalnie, Madonna godząca się na starość straciłaby na wiarygodności. Bolesne ukazanie prawdy o ludzkiej naturze, eksponowanie zmarszczek, odkrywanie nieestetycznych dłoni wprowadziłoby odbiorcę w zakłopotanie. To z kolei mogłoby wzbudzić w klientach zawód, samą Madonnę narażając na krytykę. Produkt niespełniający oczekiwań wylądowałby z etykietą przereklamowanego, niesprawdzającego się. Problem w tym, że ciężko przewidzieć konsekwencje wiecznego podkręcania. Pesymistyczne wizje krążą wokół Madonny jako groteski Madonny. Jeżeli ta się już nią nie stała.
A MDNAw końcu? Nie dla poszukujących ona, nie dla śledzących nowinki muzyczne. MDNA spełnia funkcje intrygującego gadżetu, skrajnie wykalkulowanego, bezpiecznego – wszak klient bawi się do tego, co zna już od paru lat. Madonna nie nudzi, ale też nie eksperymentuje, bo wie że więksi i lepsi są od niej eksperymentatorzy. Na ryzyko – nawet wizerunkowe! – nie chce już sobie pozwalać. I nie udaje, że jest inaczej. Dlatego jakakolwiek opinia na temat albumu nie jest ważna. Rozmawiamy więc: jakie to kiepskie, jakie to nijakie. Ale rozmawiamy. W końcu nucąc. Oczywiście, nie przestając marudzić. Who's that girl? Wciąż nie wiemy.
- DirtyDiana94
- Posty: 270
- Rejestracja: pn, 07 lip 2008, 12:14
- Lokalizacja: stamtąd. ;D
Ktoś oprócz mnie był na wczorajszym koncercie?
Ogólnie jak zobaczyłam te bilety za 99 zł to stwierdziłam, a.... jadę i tak jak stałam poleciałam na autobus do Poznania, a stamtąd miałam pociąg.
Show świetnie przygotowane - jak to zawsze bywa u Madonny, no bo nie oszukujmy się, jej umiejętności wokalne nie są wysokich lotów. Parę razy dało się słyszeć naprawdę okropny fałsz. Sam w sobie koncert ani trochę nie nudził. Denerwowali jedynie ludzie, którzy przyszli na koncert pisać smsy i jeść zapiekanki Trochę za mało było starej Mad, a najmocniejszym momentem koncertu zdecydowanie było Like a Prayer, kiedy wszyscy wstali, śpiewali i się bawili.
No i organizacja porażka, ale to przy takich koncertach niestety w Polsce standard...
Ogólnie jak zobaczyłam te bilety za 99 zł to stwierdziłam, a.... jadę i tak jak stałam poleciałam na autobus do Poznania, a stamtąd miałam pociąg.
Show świetnie przygotowane - jak to zawsze bywa u Madonny, no bo nie oszukujmy się, jej umiejętności wokalne nie są wysokich lotów. Parę razy dało się słyszeć naprawdę okropny fałsz. Sam w sobie koncert ani trochę nie nudził. Denerwowali jedynie ludzie, którzy przyszli na koncert pisać smsy i jeść zapiekanki Trochę za mało było starej Mad, a najmocniejszym momentem koncertu zdecydowanie było Like a Prayer, kiedy wszyscy wstali, śpiewali i się bawili.
No i organizacja porażka, ale to przy takich koncertach niestety w Polsce standard...

Śpij nocą śnij, niech zły sen Cię nigdy więcej, nie obudzi, teraz śpij.
- SuperFlyB.
- Posty: 393
- Rejestracja: ndz, 11 kwie 2010, 22:03
- Lokalizacja: z nienacka... a tak naprawdę z Warszawy
No to skontruję koleżankę.
Koncert niewart 275 zł jakie wydałem na bilet. To show włąsciwie mozna było ogladać w telewizji i zdecydowanie lepiej sie nawic niz na trybunach.
Racja. widowisko jakiego jeszcze nie widziałem i... nie mam ochoty juz w życiu zobaczyć. Wiem, że ona zawsze była kontriwersyjna i bla bla bla, ale cała ta anty-katolickość juz jest poprostu nudna. Przecież ona od 20 lat bez przerwy to samo robi! Krzyz tu, krzyz tam, bang bang shot u dead. Jedzie na najprostszych "kontrowersjach". A poza tym nudzi. To tyle o pierwszej połowie konceru.
Druga była lepsza. Raz, fajnie, że wspomniała o ostatnim razie, dwa, Like A Virgin i Masterpiece pokazały, że ona rzeczywiście umie spiewać. Like a Prayer wyszło świetnie, ale bez przesady z tym, że wszyscy wstali i śpiewali.
Co do organizacji to nie widze powodów do narzekań. Sprawne wejście i wyjście, picie i jedzenie, toalety. Wszystko an plus. Jedyny problem był z nagłosnieniem, ale to nie nasza wina tylko ekipy M.
Koncert niewart 275 zł jakie wydałem na bilet. To show włąsciwie mozna było ogladać w telewizji i zdecydowanie lepiej sie nawic niz na trybunach.
Racja. widowisko jakiego jeszcze nie widziałem i... nie mam ochoty juz w życiu zobaczyć. Wiem, że ona zawsze była kontriwersyjna i bla bla bla, ale cała ta anty-katolickość juz jest poprostu nudna. Przecież ona od 20 lat bez przerwy to samo robi! Krzyz tu, krzyz tam, bang bang shot u dead. Jedzie na najprostszych "kontrowersjach". A poza tym nudzi. To tyle o pierwszej połowie konceru.
Druga była lepsza. Raz, fajnie, że wspomniała o ostatnim razie, dwa, Like A Virgin i Masterpiece pokazały, że ona rzeczywiście umie spiewać. Like a Prayer wyszło świetnie, ale bez przesady z tym, że wszyscy wstali i śpiewali.
Co do organizacji to nie widze powodów do narzekań. Sprawne wejście i wyjście, picie i jedzenie, toalety. Wszystko an plus. Jedyny problem był z nagłosnieniem, ale to nie nasza wina tylko ekipy M.
No przed koncertem puszczono pod rząd 3 nagrania z Off The Wall. W Izraelu z Bad. Potem była zmyłka, ale chodziło o to z grubsza, że przed królową może wystąpić tylko król.
Reszta tu, co by nie narazić się za bardzo na oskarżenia że tylko kopiuj i wklej ;)
Reszta tu, co by nie narazić się za bardzo na oskarżenia że tylko kopiuj i wklej ;)
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you