Fanka MJ pisze:Adaptacja filmowa "Lśnienia" w ogóle mi się nie podobała. [...] No i ta okropna gra tej kobiety która grała żonę Jack'a Torranca. Nie no, za takie coś to ja bym

. Książka była dla mnie straszna, a film raczej śmieszny.
Mnie także kreacja żony Jackiego początkowo drażniła. Zmieniłam nieco zdanie podczas drugiego seansu. Moim zdaniem jest dlatego taka wkurzająca, ponieważ my chcielibyśmy, aby ona przynajmniej jako matka reagowała racjonalnie, tymczasem ona zachowuje się wręcz odwrotnie. Ale to dlatego, że właśnie tak zachowują się osoby doprowadzone do skraju wytrzymałości psychicznej, do schizofrenii, obłąkania, histerii – z boku to wygląda bardzo teatralnie.
Odnośnie oceny całego filmu, będę upierała się przy swojej opinii. Przyjmuję najprostszą tezę, że „Lśnienie” Kubricka nie spełniło waszych oczekiwać, ponieważ wiernie nie trzyma się fabuły książki, co więcej, ponoć sam King syczał ze wściekłości, gdy zobaczył jak reżyser zabrał się do jego dzieła i jaki efekt końcowy wyszedł. Ja jednak do końca nie mogę zrozumieć ludzi, których oczekiwania zaczynają się i jednocześnie kończą na zwykłym przeniesieniu akcji na ekran. Może wielbiciele Kinga uważają, iż jest on tak doskonały, że profanacją jest jakakolwiek wizja odbiegająca od pierwowzoru, tymczasem żądanie od Kubricka zwykłej pracy odtwórczej to jest wielka, wielka pomyłka i umniejszanie jego rangi. Z tego co mi wiadomo, w Stanach powstał serial na podstawie tej powieści, tym razem dla odmiany kadr po kadrze trzymający się scenariusza ksiązki i.... ponoć wyszło beznadziejnie. Podam może kilka walorów „The shining”, które wypatrzyłam i które sprawiają, że mogę go bez zastanowienia zaliczyć do kina najwyższego lotu, ksiązki nie czytałam w całości (choć zaznaczam, że wiem, co w trawie piszczy), jedynie fragmenty, może to jest ten powód, dlaczego oglądając, nie ślęczałam nad porównywaniem i wyłapywaniem, czyj pomysł był lepszy, raczej nad detalami, które dają się połączyć przy powtórnym oglądaniu. Podejrzewam, że nikogo nie przekonam, gdyż każdy pewnie „Lśnienie” oglądał i wyrobione zdanie ma, niemniej być może ktoś spojrzy z całkiem innej perspektywy, mając szansę na ponowne obejrzenie. Po pierwsze: umiejętności techniczne reżysera (i tu sekwencje z lustrami podczas dialogów głównego bohatera np. z żoną, synkiem czy hotelowym barmanem, lub w ogóle monolog z lustrem, to się przewija przez cały film, najazdy kamery na coraz bardziej popadających w paranoję bohaterów), operowanie nastrojem i ogólnie struktura (w początkowych scenach zawiązywania akcji nie ma ni jednej upchanej zbędnej sceny, ujęcia z korytarzy hotelu czy mistrzowskie kadry z labiryntu, sceny z krajobrazu, gdzie położony jest mroczny hotel, odizolowany i nękany przez nawałnicę) potęgowanym przez doskonałą diaboliczną muzykę Pandereckiego, gra aktorska (Jack Nicholson pozostaje niezastąpiony w tak diametralnie kontrastowych scenach,początkowej w domowym ognisku i finałowej, w paranoicznym wcieleniu). Po drugie: przeplatana wielowątkowość, metaforyka i detale zauważalne przy wtórym obcowaniu z filmem. Wiele kwestii nawet po kilkakrotnym obejrzeniu pozostaje niejasnych, mrocznych i tajemniczych, co z jednej strony może denerwować, z drugiej jednak sprawia, że te same sceny grozy nawet po kilkakrotnym oglądaniu sprawiają, że kark sztywnieje, praca serca zostaje wstrzymana a najmniejszy paluszek u nogi nawet nie drgnie. Ile horrorów widzieliście ostatnio, które tak potrafią? Jest całkiem sporo dobrych dziełek tego gatunku, jak na przykład wspominane przeze mnie „Sekretne okno”, ale moim zdaniem to troszkę inna liga, zaś same amerykańskie produkcje spowodowały, że znaczenie horroru się trochę wytarło. Boimy się bardziej okrutnych, nieprzewidywalnych scen, które przynoszą zwroty akcji, moim zdaniem, czasami już do przesady powtykanych w akcję. Podskoczymy na kanapie, następnie z ulgą odetchniemy. Przy „Lśnieniu” nie ma miejsca na głęboki wdech, przyczynkiem czego dodatkowo jest fakt, że nie jest to tylko horror. To także thriller psychologiczny, dramat z zagadką głownego bohatera-pisarza uwikłanego w piętno nieodkupionej zbrodni i samego hotelu – miejsca niespłaconych win. Zachęcam do obejrzenia.