Koncerty

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
SUNrise
Posty: 1311
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:29

Post autor: SUNrise »

MJJ pisze:Organizatorzy przewidują,
Raczej szanowny organizator Odyssey, który ich tu ściągnął (albo mówiąc ściślej - usiłuje ściągnąć) i który zasłużył się narodowi polskiemu z
1. Odwoływania koncertów (Ozzy Osbourne i Black Sabbath, Velvet Revolver, Judas Priest, Rammstein, Limp Bizkit i wiele innych koncertów za organizację których, przez ostatni rok, wzięła się właśnie ta agencja i które - nie odbyły się! - chociaż bilety oczywiście sprzedali. A później w swoich "usprawiedliwieniach" piszą zawsze tę samą gadkę, że zespół odwołał, albo że nie wyznaczył terminu - a prawda jest taka, że (to samo z VR o czym już teraz dobrze wiem), to Odyssey poodwoływało te koncerty a nie zespoły. Całe szczęście że byłam odpowiednio zdesperowana i pojechałam na parę ich (VR) koncertów w Europie, gdzie organizatorzy nie robią sobie jaj i jak coś zaplanują to nie odwołują, inaczej bym ich do tej pory na oczy nie zobaczyła. A jak przyjdzie co do czego - czyli o zwrot biletów to tydzień nie można się do nich dodzwonić, a jeśli już, to zamiast kasy proponują wymianę biletu na bilet na inny koncert, zazwyczaj jakiś gówniany, a jak ktoś chce koniecznie kasę z powrotem to musi pisać odwołanie - z tym, że na odwrocie ich biletów zawsze jest informacja, że kupując bilet godzicie się na warunki stawiane przez organizatora czyt. Odyssey (a jeden z tych warunków mówi, iż "organizator zastrzega sobie prawo do odwołania każdego koncertu lub imprezy bez wcześniejszego uprzedzenia. Organizator nie jest zobowiązany do żadnej rekompensaty lub odszkodowania wobec posiadacza biletu" itede czyli, że organizator może wszystko a ty nic. ).
2. Ich kolejna "zasługa" to przenoszenie w ostatniej chwili koncertów na inne obiekty - np. koncert Stonsów w '98 r. też miał się odbyć na Bemowie czy gdzieś tam, ale się przeliczyli ze swą pazernością co do sprzedawania biletów i z dnia na dzień przenieśli koncert do Chorzowa. Sama organizacja typu ochrona, służby porządkowe itp. na koncertach przez nich organizowanych też pozostawiają wiele do życzenia.
Po 3. Odyssey to po prostu żałosna agencja i złodziej, który zarabia jw. na odwoływaniu koncertów i nie zwracaniu ludziom kasy za bilety. Po Odyssey został mi na wieczną pamiątkę bilet na Ozzyego za 200 zł (zresztą nie chodzi o to czy 200 zł czy 200 tys zł, tylko o sam fakt, że zostawiają ludzi z biletami w ręce), minęło już 1,5 roku jak koncert miał się odbyć - zadzwoniłam do Odyssey (już dawno temu) i pytam czy mogę oddać bilet. Powiedzieli, że nie. Bo może Ozzy jeszcze przyjedzie.... no chyba za 100 lat w innym wcieleniu. Z tego co wiem, to w związku z Ozzym oszukali tak kilkadziesiąt tys. ludzi - sprzedali bilety, chociaż pewnie z góry wiedzieli, że koncertu nie będzie. To samo bilety na Velvet Revolver, które co najwyżej mogę sobie w ramkę oprawić i na ścianie powiesić i patrzeć jak literki blakną. Broń Boże nie laminować, bo bilety, które robi odyssey pod wpływem laminacji robią się czarne - i to nie żart, autentycznie, no ale cóż Odyssey nie stać na lepszy papier.

Sorry, ale jak tylko zobaczyłam, że do organizacji przymierza się "ta agencja" to stare rany się we mnie odnowiły i musiałam se napisać. BTW jak to dobrze, że koncertów Deep Purple i paru innych co mnie interesują nie organizuje Odyssey, a to znaczy, że jest szansa, że się na 100% odbędą.
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

A z koncertów bardziej kameralnych... Miałem ostatnio niezłe trio. W sobotę Janerka- genialny jak zawsze. W poniedziałek Maria Peszek i Voo Voo. Muzycznie fajnie, ale scenicznie porażka.
Obrazek
A wczoraj inna kolaboracja- Myslovitz i... Leszek Możdżer. Koncert inny niż wszystkie. Szczególny. Bardzo fajne miejsce. Duża scena, dobre nagłośnienie. Ten wieczór był bardzo udany i cieszę się, że zespół nie zrobił kolejnego zwyczajnego koncertu, a idzie w coś bardzo innego. Tak robią wielcy, a za takich chcę ich uważać.
Tak było. A jak będzie? Jestem cierpliwy. Moim zdaniem lepiej inaczej, niż tak samo.
Awatar użytkownika
Mazi
Posty: 362
Rejestracja: wt, 22 mar 2005, 16:03
Lokalizacja: Świnoujście

Post autor: Mazi »

Kilka dni temu jak sie przykryłem kordełką po pracy właczyłem sobei odbiornik telewizyjny. I zobaczyłem z 30 min koncertu grupy U2 na TVP2 jak dobrze pamietam , ogladałem to 1 okiem bo juz byłem zmęczony ale mimmo to bardzo mi sie podobało , szczególnie jak Bono w jednym z kawałków grał "acapella" < jesli mozna tak powiedziec > na parkusji ...

może ktoś z was ma ten koncert gdzies jakos?

Chetnie bym go obnejrzał na spokojnie w całości...z tego co gdzies tam usłyszałem to koncert z najnowszej trasy grupy bardzo zblizony do tego jaki zagraliw Chorzowie .

Pozdrawiam
...:::But They Told Me A Man Should Be Faithful And Walk When Not Able And Fight Till The End:::..
Awatar użytkownika
Pank
Posty: 2160
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:07

Post autor: Pank »

Mazi pisze:może ktoś z was ma ten koncert gdzies jakos?
Nagrałem go. 55 minut, zajmuje 532 MB. Jak jesteś zainteresowany to na priv :]
Mazi pisze:Chetnie bym go obnejrzał na spokojnie w całości...
W całości wydany był niedawno na DVD, więcej o nim n.p. tu. Dwójka pokazała bardzo okrojony materiał. Ale pokazała. Oby częściej takie koncerty :]
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Nie powołuję sie zwykle na onet, jednak tym razem zrobię odstępstwo. Laurie Anderson będzie w Polsce!! Na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej.
Ale wiadomość :happy: !!
http://muzyka.onet.pl/mr,1220306,wiadomosci.html
Awatar użytkownika
SUNrise
Posty: 1311
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:29

Post autor: SUNrise »

Fani Nickelback zbierają podpisy pod petycją o sprowadzenie tego zespołu na koncert do Polski, jeśli ktoś chciałby im pomóc... tak w ramach akcji "Fani-Fanom" i wyrazić swoje poparcie, to podaję link PETYCJA
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
MJJ
Posty: 573
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 12:08
Lokalizacja: Someplace Else

Post autor: MJJ »

Coś w tym roku obrodziło w Warszawie z zapowiedziami koncertów.
Kolejnym po Guns'n'Roses artystą, który w tym roku ma wystąpić na stadionie Legii w Warszawie będzie Luciano Pavarotti.

http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,3200159.html

Edit: wypada jeszcze wspomnieć, że w Warszawie mają jeszcze koncertować m.in. Depeche Mode w czerwcu, Simply Red w sierpniu oraz Chris Rea już w marcu.
Obrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Laurie Anderson i Depeche Mode

Post autor: kaem »

Jestem narwańcem, który wciąż mieszka tam, gdzie dorastał. Ten bezruch i ograniczenia trzymają mnie w szachu, który strasznie mnie frustruje. Jestem też zdroworozsądkowy, więc czekam. I tak się wkurzam, myśląc w te i nazad. A ruch w te i we w te czyni statystyczny bezruch, choć tak naprawdę się chwieję. Męczące. A takie wahanie wzbudza napięcie, napięcie zaś trzeba rozładować. Żyłem tym napięciem bardzo, jak wstawałem na pociąg na koncert Laurie Anderson we Wrocławiu. Rozładowałem je, pędząc na pociąg tak, by nie zdążyć. Zdążyłem na szczęście, choć ryzykowałem pewnie sporo, wskakując do wagonu w ostatniej chwili- i to nie od strony peronu.

Obrazek

We Wrocławiu było chłodniej, niż w domu. A może to tylko złudzenie? Poczułem niepokój, jak to bywa, gdy się jest w obcym mieście. Mam czas. Tori Amos kiedyś powiedziała, że dostosowuje repertuar do mowy ziemi, na której koncertuje. Niech więc ta ziemia do mnie przemówi. Zatem czas na włóczenie się po mieście! Taki przed-koncertowy rytuał. I nawet nie chodzi o wrocławską starówkę, ale o osiedla, ślepe uliczki, ciche podwórka. Ciekawe te rzeźby na ul. Piłsudskiego, wychodzące z chodnika, czy też raczej w niego wbite. Albo 2 plakaty. Po lewej papież, a po prawej Anna Maria Jopek z podpisem Niebo. Dalej tylko Krzysztof Kieślowski.
Ciekawa okolica - pomyślałem, gdy już byłem na miejscu. Zabawne. Tu taki osiedlowy kościół, a dalej niepozorny teatr. Takie to zwyczajne. Jakby Laurie Anderson miała wystąpić na moim osiedlu. W tym przed-koncertowym rytuale wybieram miejsca, które są wszędzie. Albo które są u mnie- a bywam tu, by sobie unaocznić, że są wszędzie. To miejsce też takie było. Swojskie.

Przed koncertem było mało nerwówki. Tego ścisku, wymiany spojrzeń, rozmów o muzyce i tym, jak to będzie. W końcu miejsca są numerowane, nie ma się co spieszyć i tłoczyć przed wejściem. Ludzie się nie integrują. Stoję więc w hollu, obserwując i będąc obserwowanym. Jak Peter Gabriel na okładce Up. Tym razem trochę par, mnóstwo osób z prasy. Pewnie by zaoszczędzić na opłacie za bilet. Wielu wyglądających jak pismacy, którzy zjedli zęby na inteligentnym rocku. Paru gejów. Rozglądam się, bo tylko naprawdę niektórzy decydują się na pozbycie się takiej sumy polskich nowych na koncert we Wrocławiu, do którego z zewsząd daleko. Wchodzę na salę. Zerkam. Oczom nie wierzę. Jaka mała sala! Jak w miejskim kinie. Idol na wyciągnięcie ręki i bez zwyczajowej niewygody. Czyli tak prosto to nie tylko w Erze :-) . Scena pełna małych światełek. Fotel. Ekran z napisem po polsku. Mała widownia. Mój 6 rząd jest blisko. Kręcę się jeszcze. Siadam.

Ech, jak zwykle sam na koncercie. Zagaduję więc dziewczynę obok. Gadamy sobie o muzyce, skąd jesteśmy. I nagle coś mi zaczyna świtać. Gabrysia, jest muzykiem. Wypalam Słuchasz Tori Amos? Tak, bo wiesz, na polskim forum Tori jest taka Gabrysia, co... To ja- odpowiada. ;-) No i jak tu wierzyć w przypadki? Przecież my się znamy :smiech: . Siedzimy akurat obok siebie. Po prrrostu.

Światła gasną. Słucham. Pojawia się na scenie bez splendoru. Siada. Laurie wygląda tak kobieco. Ładnie. Jej ciepły głos. Wszystko, co mówiła, było tłumaczone na ekranie. Wiedziałem o tym od kilku godzin, kiedy to na dworcu przeczytałem w Newsweeku wywiad Filipa Łobodzińskiego z Laurie.

Wprowadzenie o barwach. Słucham. Pojawia mi się w głowie myśl, że my ludzie ujawniamy swoje emocje, by jakoś dogadywać się z innymi. Okazujemy swoje niezadowolenie, by ktoś przestał, cieszymy się, by pokazać swoją siłę, smucimy się, by skupić się na sobie. A ona opowiada o sobie, o tym jak patrzy, słyszy i czuje bez nazywania w sobie czegokolwiek. Jak ona dyskutuje ze swoim facetem? Jak się kłócą? Przecież ona teraz jest taka czytelna, choć nie mówi, że coś ją wkurza czy że coś jej się podoba. Ty sam to łapiesz. Wyobraziłem sobie, jak ona w tak pozornie podporządkowany, bierny sposób dowodzi swoich racji z Lou Reedem, swoim życiowym partnerem. Tu można poczuć się bardzo pokornym przecież, a przez to lepiej otworzyć się na to, co Ona mówi.

Obrazek

Pingwiny to geje- słyszę od Laurie w takim tonie, jakby mówiła, że na zewnątrz jest zima. Słucham? Laurie opowiada, że zestrzelono rakietę, dużo kawałków spadło na Antarktydę. No i pingwiny geje brały te kawałki pod futro i wygrzewały, jak jaja. Dopiero po kilku tygodniach stwierdziły, że to był zmarnowany czas. Amerykanie złożyli te fragmenty, które udało im się znaleźć i tak powstała mapa brakujących części. Spodobało mi się to określenie.
To prawdziwa historia?

Czy ona mówi o prawdzie? Właśnie. Bo po wprowadzeniu Laurie opowiada o projekcie tego występu. Została zaproszona do NASA jako pierwsza artystka. Spodziewali się laserów, efektów pirotechnicznych i masy hi-tech, musiała im dopiero wytłumaczyć, czego mogą się po niej spodziewać. Później usłyszała, że jest pierwszą i ... ostatnią artystką zaproszoną do NASA. Pokazali jej zdjęcie z kosmosu. Dużo niebieskiego. Jak niebo. Ciepłe, cudne. Tak tam jest? -zapytała. Dodaliśmy takie kolory, bo to chcą zobaczyć ludzie. Jak to? To nie jest prawdziwe? Zdjęcie zawsze jest interpretacją- usłyszała.
Solo na przetworzonych elektrycznie skrzypcach. A Ty zostajesz z jej myślą.

Obrazek

Pokazali jej kombinezony NASA. Niepospolity materiał, zawartość pełna różnych dodatków. Na przykład strzykawek z hormonami. Dostosowuje się do twoich potrzeb. Kombinezon w zamyśle wyprodukowany do podróży w kosmos. Ten kombinezon pójdzie jednak na pustynię. A dalej na wojnę. Kolejne solo.

Była w górach. Z psem. Pies się chował, by potem wyskoczyć i śmiać się do niej. Szła i szła, aż się zapomniała. Zobaczyła nad sobą jastrzębie. Latały sobie, nie myślała o nich specjalnie. Nagle zaczęły latać bardzo nisko. Jeden niemal poderwał jej psa i odleciał.

Inna historia, którą zapamiętałem. Jakże wymowna. Laurie spotkała mężczyznę. Miał na sobie niezwykły sweter. Przyglądała się jemu. Był szczególny. W końcu o niego zapytała. Usłyszała, że został on uszyty z koca, w którym ten mężczyzna spał jako niemowlę. Teraz ten sweter okrywa go w jego życiu dorosłym.

Raz nazwała emocję. Powiedziała o strachu. Że jest jak jąkanie. Ludzie jąkają się na początku słów. Ją-ją-ją-ja-ją-ją-kają. Jak strach, który pojawia się na początku czegoś. Nie na końcu. Nikt się nie ją-ka-ka-ka-ka-ka-ka-ka-ka. Nikt się nie boi na koniec. Na końcu może pojawić się żal.

Każda historia, o której opowiadała Laurie, była odrębna, ale łączyła się z kolejnymi. To było spójne. I miało swój wymiar i czas. Nie było w tym napuszenia, choć była dramaturgia. Ona rzeczywiście potrafi opowiadać, jak nikt inny. O dużym po małemu. Nie było tym razem piosenek, choc muzyka towarzyszyła jej dyskretnie przez cały czas. To było wiele historii. Głównie o NASA, ale nie tylko. Właściwie konfrontacja techniki ze sztuką była pretekstem, by porozmawiać o ludziach. O sobie. Bo Laurie opowiadała o globalnej walce, toczącej się na różnych wymiarach relacji ludzkich. Tak ją zrozumiałem. Takie zrobiłem jej zdjęcie ;-) . Nie bez kozery zastanawiałem się, jak wygląda jej walka. Walka rozumiana jako obrona swoich racji, utrwalanie swojej osoby, wzmacnianie własnego wpływu, korespondowanie z innymi i ze sobą przy odczuciu jak najmniejszego natężenia bólu.

Obrazek

I ja. Wróciłem z nową głową. Przewietrzoną jak po urlopie. Oczywiście zmęczony, no bo jak może być inaczej, kiedy z marszu idzie się do pracy. Wróciłem w poczuciu, że nie pozwalam sobie na wiele. Walczyć by być wolnym? Co to za paradoks? Bo może pojęcie walki zostało przez nas wypaczone? Jezus walczył, Frida walczyła, Lennon też walczył. Bez agresji. Bez NASA.

A w perspektywie jeszcze 3 koncerty. Najbliższy już za 2 dni.
Nie jestem fanem Depeche Mode, od razu uwaga na wstępie. Bardzo podoba mi się ostatnie CD Playing The Angel, szanuję poprzednie płyty, ale ostatnia- nie mogę się od niej uwolnić. Ale czy to starczy, by się dobrze bawić i uzasadnić wydawanie takiego kawał grosza?
Tak się zastanawiałem. Ale jest we mnie jeszcze coś, co zadecydowało. Wspomnienie z 13 marca 2000. 3 rok studiów w Katowicach. Koncert Stinga w Spodku. Nie miałem pieniędzy, byłem studentem (synonimy niemalże ;-) ). Włóczyłem się wtedy wśród tłumu, licząc na cud. Myślałem wtedy nigdy więcej. Rok później miała miejsce podobna sytuacja, tylko bez włóczenia, jak Tori była w Trójce po raz 1. Teraz staram się spełniać marzenia koncertowe, w ramach możliwości. Nie wszystkie, Erykah Badu i Grace Jones mam nadzieję jeszcze się tu pojawią.

Dobry pretekst na ćwiczenie mówienia nie i potwierdzanie, że jestem jednak do zastąpienia w pracy. 2 zdania. No, może 4 i siuuuu do Katowic z Sosnowca.
Ludzi przed Spodkiem było już trochę w 1,5 godziny przed zapowiadaną godziną wpuszczania do środka. Tutaj do woli mogliśmy z Anką z którą byłem, nacieszyć się tym, czego na The End Of The Moon Laurie Anderson mi brakowało. Gadek o zespole, żartów z ochroniarzy, przyjemnego nerwa w oczekiwaniu na. W pewnym momencie tynk zaczął odpadać z sufitu, co było niepokojące w kontekście zimowych doświadczeń śląskich z dachami. Jak widać, bez kryzysu się obyło na szczęście.

Obrazek

Jesteśmy w środku. Stare metody. By dyskretnie i bez zbędnych starć znaleźć się jednak nie tu, tylko tam. O! Tam. Bliżej barierki. Razem. Dziwne. Zbliżaliśmy się, mijając najbliższe rzędy ludzi, bez napięć. 3 rząd od barierki. Blisko. Może wystarczy. Bo okazało się, że ci ludzie nie są rywalizujący. Są wobec siebie spokojni. Co się będę pchał? Tu jest blisko. Płyta w Spodku jest małą. Już tutaj pozostaliśmy.
Stanie bywało różne. Próba utrzymania się na małym, a jak pomocnym podwyższeniu, udawała się, ale czasem wymagała stania pod kątem ostrym :wariat: . Generalnie wygodnie. Po chrzcie koncertowym z 1996 roku, jak stałem w 15- godzinnym ścisku 130 tysięcy osób na praskim koncercie Michaela Jacksona, przydaje się na całe życie.

Ludzie oczywiście zaczęli narzekać na organizację. To już jest mantra, na każdym koncercie. Myślę, że było normalnie. Znaczy się dobrze. Jeden poślizg to wyłączone mikrofony zespołu grającego przed DM. The Bravery. Przez to nie był to szczególnie wciągający występ. Chyba że kogoś interesuje rock’n’rollowy instruktaż postępowania ze statywem do mikrofonu.

Obrazek

No i w końcu nadszedł wyczekiwany moment. Zaczęło się od hałaśliwego zgrzytu z a pain that i'm used to. I poooszło. 2 kosmiczne konsolety, perkusja, Martin Gore z gitarą i D. Gahan. I kula, na której co pewien czas pojawiały się napisy, będące komentarzem do piosenek. Pojawiło się miłe napięcie, które nie opuszczało mnie do końca. Muzyka, w połączeniu z czarną oprawą oczu muzyków i psychozą tłumu wytworzyła nastrój zabarwiony czymś niespokojnym, a zarazem rozrywkowym, lekkim. Ciekawe połączenie. Gahan sprawdza się bardzo na scenie. Przykuwa uwagę. Gore wzbudza szacunek i to jego imię było głównie skandowane. Co by nie pisać, była to 2 godzinna przednia zabawa. Ludzie trzymali się za ręce, śpiewali wszystkie piosenki- nawet te najnowsze, co szczególnie cieszyło muzyków. Dawno nie widziałem tak oddanej widowni. Bardzo daaaawno. I dawno tak spokojnie się nie czułem wśród tłumu. I tak dobrze.

To były dwa bardzo udane wieczory. Rewelacyjna rozrywka, świetny odpoczynek i oderwanie od codziennego trybu życia. I wspomnienia na resztę życia. A będą kolejne. Wspomnienia oczywiście. Wracaliśmy do domu z okrzykiem Aaaaaaan-dy-Fle-tcher!!

Obrazek

Przyzwoity opis koncertu DM ukazał się o dziwo na onecie. Są tam również zdjęcia:
http://muzyka.onet.pl/mr,1278373,wiadomosci.html
Zachęcam też do zerknięcia na forum fanów:
http://www.depechemode-forum.pl/index.php

Tracklista z katowickiego koncertu:
A Pain That I'm Used To
John The Revelator
A Question Of Time
Policy Of Truth
Precious
Walking In My Shoes
Suffer Well
Damage People
Home
I Want It All
The Sinner In Me
I Feel You
Behind The Wheel
World In My Eyes
Personal Jesus
Enjoy The Silence

Shake The Disease
Just Can't Get Enough
Everything Counts

Never Let Me Down Again
Goodnight Lovers


O wrocławskim koncercie Laurie Anderson na:
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35750,3208672.html
http://www.dlastudenta.pl/muzyka/index. ... ar&id=5341
Ostatnio zmieniony pt, 17 mar 2006, 23:04 przez kaem, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
MJowitek
Posty: 2433
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 18:51
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: MJowitek »

Jeeej, Wroclaw.
Az zatesknilam.
Za moim domem.

Ech. Snif.

(Wroclaw-Miasto MJowitka)
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

P.S. Laurie ma wyjść na DVD.
P.S.2 Dlaczego Martin przebrał się za drób? Mało tego mamy czy jak?
Awatar użytkownika
billie_jean
Posty: 166
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:29
Lokalizacja: bronx, NY

Post autor: billie_jean »

może mój post nie wniesie niczego do dyskusji ale muszę napisać...
Kaem świetny post. już dawno nikt tutaj nie napisał posta którego by sie tak dobrze czytało. a depechów ci zazdroszczę. ja niestety nadal jestem studentem :surrender:

#b_j#
"- I have stones to sell, fat to chew, and many different men to see about many different ducks, so if I am not rushing you...
- Slow down, Franky, my son. When in Rome...
- I am not in Rome, Doug. I am in a rush. "
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Dziękuję, Kasiu. Już obawiałem się, że wyszedł ten post za długi i przez to nie do przeczytania.
A studia mają tą zaletę, że się kiedyś kończą ;-) .
Awatar użytkownika
MJJ
Posty: 573
Rejestracja: pt, 11 mar 2005, 12:08
Lokalizacja: Someplace Else

Post autor: MJJ »

Jak wiadomo 15 czerwca w Warszawie grają Guns N' Roses a 18 czerwca też w Warszawie Roling Stones.
Jakby tak Gunsi zostali w Warszawie jeszcze dwa dni po koncercie a Stonsi przyjechali dzień przed koncertem (lub na odwrót - Gunsi zostają przynajmniej jeden dzień po koncercie, a Stonsi przyjeżdzają dwa dni przed koncertem) to mogliby się wspólnie wybrać na wycieczkę po stolicy lub na jakieś wspólne balowanie.
Ostatnio zmieniony śr, 22 mar 2006, 13:59 przez MJJ, łącznie zmieniany 1 raz.
Obrazek
Awatar użytkownika
SUNrise
Posty: 1311
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 19:29

Post autor: SUNrise »

Jacek rozbroiłeś mnie tym postem, ale wiesz, całkowicie popieram Twój genialny pomysł :party: Oni (tak swoją drogą) już kiedyś wspólnie koncertowali no i imprezowali, więc dlaczego nie mieliby zrobić sobie powtórki z rozrywki :]

A tak przy okazji stare dobre czasy :] Jagger i Axl
Obrazek
ObrazekObrazek
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Koncert Anny Marii Jopek wczoraj w Krakowie. Koncert jak zwykle bardzo dobry. Co ciekawe, intymny inaczej. Intymny, bo w klubie na 200 osób. Inaczej, bo bardziej surowy, powiedziałbym. Mniej dźwięków, dużo dynamiki. Dawno już nie słyszałem takiej siły w głosie AMJ. A może to kwestia małej przestrzeni?
Dużo siły i napięcie na początku, w pierwszym utworze. Ania jednak mistrzowsko to napięcie rozładowuje, poprzez kontakt z widownią. A siła pozostaje. To niezwykłe, obserwować Ją, jak sobie z tym radzi.
Pomimo zmniejszonego składu- artystka, R. Kubiszyn, Mino Cinelu (muzyk Stinga, a wcześniej Milesa Davisa), M. Napiórkowski zachowali to, co w zespole Ani lubię najbardziej- grę zespołową. Umiejętność dopełniania się i uznania dla gry drugiej osoby.

Obrazek
foto Piotr Cichocki

Po wysłuchaniu I o co tyle milczenia w rytmach reggae, ugruntowałem w sobie przekonanie, że byłoby bardzo dobrze, gdyby Ania nagrała całą płytę w takiej estetyce. Może tak jakaś współpraca z duetem Sly & Robbie?
ODPOWIEDZ