anja
: sob, 19 gru 2009, 23:31
Nie mogę sobie darować, że przez ostatnie lata tak rzadko wracałam do Michaela. Utknęłam gdzieś w latach 90-tych i tylko jak przez mgłę pamiętam późniejsze lata. Teraz od czerwca słucham tylko Michaela i czuję, że spłacam dług, że to jest zadośćuczynienie. I samooczyszczenie. Bo przecież kiedyś kochałam Jego muzykę.
Michaela poznałam przez Billie Jean. Co to było za przeżycie na początku lat 80-tych! A potem moją ukochaną na długie lata piosenką była Beat It. Aż do czasu gdy w latach 90-tych pojawiło się Give In To Me. Michael wrócił do mnie po latach. Do dzisiaj codziennie od czerwca zasypiam przy tej piosence.
Moje życie zawsze było wiązane z muzyką Michaela, chociaż nie byłam tego świadoma. To po prostu działo się. Jego płyty wyznaczały moją drogę.
Thriller (bo od tego albumu Go poznałam) to początki mojego liceum, początek studiów to Bad (na zawsze pozostanie dla mnie symbolem czegoś magicznego), potem pierwszy rok mojej pracy i Dangerous. Nawet 20 września to data moja i Michaela, bo On grał koncert w Polsce a ja miałam wypadek samochodowy. I nawet teraz moje losy splotły się z Michaelem: gdy On trenował do ostatnich koncertów, ja urządzałam moje nowe mieszkanie, gdy Go żegnaliśmy, ja przeprowadzałam się. On zawsze mi towarzyszył.
Już nigdy o Nim nie zapomnę. Żałuję tych lat, które mi uciekły. I żałuję, że nigdy się w Nim nie kochałam, bo w latach 80-tych, gdy byłam nastolatką On był prześliczny.
Za to teraz jest ze mną wszędzie. Gdziekolwiek idę, cokolwiek robię, On jest ze mną. Jego piosenki brzmią w mojej głowie, myślę o Nim cały czas, a łzy nie przestają płynąć od wielu miesięcy. I już wiem, że jest to miłość na całe życie. Nie zakochanie, ale miłość. A niełatwo jest kochać Michaela. Ja nie lubię delikatnych facetów. Ale Michael oprócz tego, że jest delikatny, jest także wulkanem. I ta Jego dwoistość zawsze wywierała na mnie magiczny wpływ. I ten uśmiech niewinny, pełen zawstydzenia nawet u 40, 50- letniego Michaela. I wiara w dobro.
Piszę, bo chcę być z Wami. Zazdroszczę, że wielu z Was w wieku lat nastu potrafiło pokochać Michaela, nawet w latach, gdy Go oczerniano. Potrafiliście Mu zaufać. Mnie te lata umknęły, choć nigdy nie wierzyłam w głupie plotki. Teraz z trudem odszukuję w mojej pamięci wspomnień o Michaelu, szukam choćby małych okruszków. Czuję, że zawiodłam i dlatego moje łzy płyną każdego dnia.
Kiedyś moja koleżanka powiedziała: „jesteś fanką Michaela”. Odpowiedziałam: „ nie aż tak , ja tylko zawsze lubiłam Jego muzykę”. Nigdy nie byłam niczyją fanką. Teraz myślę, że jednak JESTEM FANKĄ Michaela Jacksona!
I chcę być z Wami, choć nie wiem czy jeszcze kiedyś odważę się napisać. Ale będę zawsze.
Bo On jest tego wart.
Michaela poznałam przez Billie Jean. Co to było za przeżycie na początku lat 80-tych! A potem moją ukochaną na długie lata piosenką była Beat It. Aż do czasu gdy w latach 90-tych pojawiło się Give In To Me. Michael wrócił do mnie po latach. Do dzisiaj codziennie od czerwca zasypiam przy tej piosence.
Moje życie zawsze było wiązane z muzyką Michaela, chociaż nie byłam tego świadoma. To po prostu działo się. Jego płyty wyznaczały moją drogę.
Thriller (bo od tego albumu Go poznałam) to początki mojego liceum, początek studiów to Bad (na zawsze pozostanie dla mnie symbolem czegoś magicznego), potem pierwszy rok mojej pracy i Dangerous. Nawet 20 września to data moja i Michaela, bo On grał koncert w Polsce a ja miałam wypadek samochodowy. I nawet teraz moje losy splotły się z Michaelem: gdy On trenował do ostatnich koncertów, ja urządzałam moje nowe mieszkanie, gdy Go żegnaliśmy, ja przeprowadzałam się. On zawsze mi towarzyszył.
Już nigdy o Nim nie zapomnę. Żałuję tych lat, które mi uciekły. I żałuję, że nigdy się w Nim nie kochałam, bo w latach 80-tych, gdy byłam nastolatką On był prześliczny.
Za to teraz jest ze mną wszędzie. Gdziekolwiek idę, cokolwiek robię, On jest ze mną. Jego piosenki brzmią w mojej głowie, myślę o Nim cały czas, a łzy nie przestają płynąć od wielu miesięcy. I już wiem, że jest to miłość na całe życie. Nie zakochanie, ale miłość. A niełatwo jest kochać Michaela. Ja nie lubię delikatnych facetów. Ale Michael oprócz tego, że jest delikatny, jest także wulkanem. I ta Jego dwoistość zawsze wywierała na mnie magiczny wpływ. I ten uśmiech niewinny, pełen zawstydzenia nawet u 40, 50- letniego Michaela. I wiara w dobro.
Piszę, bo chcę być z Wami. Zazdroszczę, że wielu z Was w wieku lat nastu potrafiło pokochać Michaela, nawet w latach, gdy Go oczerniano. Potrafiliście Mu zaufać. Mnie te lata umknęły, choć nigdy nie wierzyłam w głupie plotki. Teraz z trudem odszukuję w mojej pamięci wspomnień o Michaelu, szukam choćby małych okruszków. Czuję, że zawiodłam i dlatego moje łzy płyną każdego dnia.
Kiedyś moja koleżanka powiedziała: „jesteś fanką Michaela”. Odpowiedziałam: „ nie aż tak , ja tylko zawsze lubiłam Jego muzykę”. Nigdy nie byłam niczyją fanką. Teraz myślę, że jednak JESTEM FANKĄ Michaela Jacksona!
I chcę być z Wami, choć nie wiem czy jeszcze kiedyś odważę się napisać. Ale będę zawsze.
Bo On jest tego wart.
