Missi postanawia się przywitać :)
: sob, 08 sie 2009, 13:56
Witam :)
Zaglądam na Wasze forum już od dłuższego czasu ale – co z resztą widać - dopiero teraz zdecydowałam się zarejestrować.
Jestem fanką Michaela od....hymmm...od dawna ;)
Pierwsze zainteresowanie przyszło wraz z teledyskiem do Black or White – pamiętam, że w TV leciał wówczas dość często. Miałam wtedy 4 lata... Od tego czasu Michael zawsze mi towarzyszył – raz w mniejszym, innym razem w większym stopniu. Do tej pory pamiętam zalegające w moim pokoju stosy gazet Bravo i plakatów ;P Teraz aż mnie w żołądku ściska na myśl, że gazety (te same, które obecnie często widuję na allegro) wyrzuciłam, a plakaty oddałam koleżance ;P
W którymś momencie nastąpiła długa przerwa, podczas której zapomniałam o Michaelu. O nim samym też jakby nieco ucichło, od czasu do czasu spotykałam się jedynie z poświęconymi mu artykułami przedstawiającymi totalne bzdury. Nigdy nie wierzyłam w te brednie, które media podawały na jego temat. Nie miałam co prawda wówczas dostępu do internetu (w tamtych czasach dostęp do sieci był rzadkością ;) ) co pozwoliłoby mi na wnikliwy research. Mimo to intuicyjnie wiedziałam, że to wszystko kłamstwa. Teraz, mając za sobą trzy lata studiów dziennikarskich, wiem czym jest manipulacja medialna, jak szeroko jest stosowana i, niestety, jak duży wpływ media wywierają na sposób myślenia odbiorców :(
O Michaelu przypomniałam sobie dopiero w LO – duża w tym zasługa mojej koleżanki, która (nie wiedząc o mej dawnej fascynacji MJ-em) nagrała mi płytę z jego najlepszymi wg niej kawałkami. Wspomnienia odżyły, odżyła także moja miłość ;) Mniej więcej w tamtym okresie rozpoczęła się także moja – trwająca do dnia dzisiejszego – fascynacja amerykańską popkulturą, a więc oczywiście fascynacja także jej ikonami – Marilyn Monroe, Jamesem Deanem, czy Elvisem. MJ to bez dwóch zdań kolejna ikona. Z tym, że bliższa mojemu sercu niż każda spośród wyżej wymienionych – oni odeszli na długo przed moim przyjściem na świat, z MJ-em natomiast związane jest moje dzieciństwo, zawsze stanowił on jakąś część mojego życia. Zapewne to w dużej mierze dlatego od czasu jego śmierci czuję tę okropną pustkę, której nic nie jest w stanie zapełnić. Nie będę się rozpisywać na temat tego, jak się teraz czuję, nie chcę też pisać o tym, ile łez już wylałam. Chciałam jedynie przybliżyć wam nieco historię mojej fascynacji Michaelem oraz serdecznie się z Wami wszystkimi przywitać :)
Zaglądam na Wasze forum już od dłuższego czasu ale – co z resztą widać - dopiero teraz zdecydowałam się zarejestrować.
Jestem fanką Michaela od....hymmm...od dawna ;)
Pierwsze zainteresowanie przyszło wraz z teledyskiem do Black or White – pamiętam, że w TV leciał wówczas dość często. Miałam wtedy 4 lata... Od tego czasu Michael zawsze mi towarzyszył – raz w mniejszym, innym razem w większym stopniu. Do tej pory pamiętam zalegające w moim pokoju stosy gazet Bravo i plakatów ;P Teraz aż mnie w żołądku ściska na myśl, że gazety (te same, które obecnie często widuję na allegro) wyrzuciłam, a plakaty oddałam koleżance ;P
W którymś momencie nastąpiła długa przerwa, podczas której zapomniałam o Michaelu. O nim samym też jakby nieco ucichło, od czasu do czasu spotykałam się jedynie z poświęconymi mu artykułami przedstawiającymi totalne bzdury. Nigdy nie wierzyłam w te brednie, które media podawały na jego temat. Nie miałam co prawda wówczas dostępu do internetu (w tamtych czasach dostęp do sieci był rzadkością ;) ) co pozwoliłoby mi na wnikliwy research. Mimo to intuicyjnie wiedziałam, że to wszystko kłamstwa. Teraz, mając za sobą trzy lata studiów dziennikarskich, wiem czym jest manipulacja medialna, jak szeroko jest stosowana i, niestety, jak duży wpływ media wywierają na sposób myślenia odbiorców :(
O Michaelu przypomniałam sobie dopiero w LO – duża w tym zasługa mojej koleżanki, która (nie wiedząc o mej dawnej fascynacji MJ-em) nagrała mi płytę z jego najlepszymi wg niej kawałkami. Wspomnienia odżyły, odżyła także moja miłość ;) Mniej więcej w tamtym okresie rozpoczęła się także moja – trwająca do dnia dzisiejszego – fascynacja amerykańską popkulturą, a więc oczywiście fascynacja także jej ikonami – Marilyn Monroe, Jamesem Deanem, czy Elvisem. MJ to bez dwóch zdań kolejna ikona. Z tym, że bliższa mojemu sercu niż każda spośród wyżej wymienionych – oni odeszli na długo przed moim przyjściem na świat, z MJ-em natomiast związane jest moje dzieciństwo, zawsze stanowił on jakąś część mojego życia. Zapewne to w dużej mierze dlatego od czasu jego śmierci czuję tę okropną pustkę, której nic nie jest w stanie zapełnić. Nie będę się rozpisywać na temat tego, jak się teraz czuję, nie chcę też pisać o tym, ile łez już wylałam. Chciałam jedynie przybliżyć wam nieco historię mojej fascynacji Michaelem oraz serdecznie się z Wami wszystkimi przywitać :)
