Gdzie jest granica...?
: ndz, 27 maja 2007, 22:21
Nie zaczynałabym może tego tematu, ale pewna rzecz od jakiegoś czasu po prostu nie daje mi spokoju... Ostatnio miałam okazje zetknąć się z raczej mało przyjemną sytuacją w sklepie. Ludziom w 100% pewnie nigdy nie da się dogodzić, ale to dało mi do myślenia... Stoję sobie w kolejce, właśnie miałam płacić, kupowałam jedną rzecz, podchodzi do mnie kobieta z trzema lodami i chce się wepchać, bo ona spieszy się na autobus. Raz w życiu postanowiłam postawić na swoim i jej nie puściłam. Niby wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że za plecami zaczęłam słyszeć epitety typu "to jest Polak" albo "znieczulica"... Zmroziło mnie szczerze mówiąc, stwierdziłam, że nie dam się sprowokować i po prostu wyszłam. No i naszło mnie myślenie, może ja jestem niewychowana, wszyscy w sklepie zresztą patrzyli na mnie jak na najgorsze zło. Z reguły staram się być uprzejma w takich sytuacjach, ale czasem czuje się też zwyczajnie wykorzystywana. Owszem są sytuacje, kiedy ktoś musi kupić bilet, bo zaraz odjeżdża autobus, ja mam cały koszyk z zakupami, kiedy jest to powiedzmy sprawa "życia lub śmierci”, ale lody...? Czy należy się na wszystko zgadzać, zawsze przytakiwać, bo tak nakazują "zasady dobrego wychowania", czy naprawdę musze zawsze ustępować, żeby przypadkiem nie narazić się na obelgi...? Może i faktycznie jest to znieczulica, ale ja mam dość ludzi wpychających się w tramwaju czy proszących mnie o pieniądze czy o coś innego na każdym kroku...
Dlaczego niektórym wydaje się, że im się wszystko tak po prostu należy...?