Strona 1 z 2
The Jacksons - Victory (1984)
: wt, 15 sie 2006, 14:38
autor: Pank
VICTORY Premiera: 1984 r.
1. Torture
2. Wait
3. One More Chance
4.
Be Not Always
5. State Of Shock
6. We Can Change The World
7. The Hurt
8. Body
Najlepiej sprzedający się album The Jacksons, który z dniem 30.10.1984 r. uzyskał w U.S.A. status podwójnej platyny. Choć płyta ta nie muzycznie nie dorównała poprzednim, swą popularność uzyskała w głównym stopniiu dzięki obecności Michaela, który w 1984 r. miał już na swoim koncie najbardziej sprzedający się album świata, czyli "Thriller", oraz w mniejszym stopniu dzięki Jermaine Jacksonowi, który powrócił do zespołu po dziewięciu latach, mając na koncie kilkanaście solowych płyt.
Ponieważ Michael tym razem już nie chciał, by to on wykonywał większość prac przy albumie braci, na "Victory" słychać go dużo mniej niż na "Triumph" z 1980 r. - w duecie z Jermainem w "Torture", Mick Jaggerem w "State of shock" (co ciekawe, istnieje też druga wersja utworu z... Freddiem Mercury) oraz solo w balladzie "Be not always".
Co jeszcze interesujące, Michael prócz "State of Shock" nagrał - jeszcze podczas sesji do "Thrillera" - z wokalistą grupy Queen utwór "Victory" oraz "There must be more to life than this" solo oraz w duecie. Drugi utwór zaśpiewany wyłącznie przez Freddiego pojawił się na jego solowym albumie "Mr. Bad Guy" z 1985 r., nigdy jednak nie wydano dotąd oficjalnie materiału z tej sesji nagraniowej - a szkoda... Inną ciekawostkę stanowi także cover utworu "One more chance"... Janet Jackson.
Z "Victory" pochodzą cztery single ("State of shock", "Wait", "Body" oraz "Torture"), spośród których pierwszy i ostatni uzyskały największą popularność. 31.08.1984 "State of shock" uzyskał w Stanach Zjednoczonych złoty status.
Trasa promująca płytę, "Victory Tour" była ostatnią wspólną trasą koncertową braci The Jacksons (miała nazywać się ona początkowo nawet "The final curtain") i obejmowała Stany Zjednoczone oraz Kanadę. Była to najpopularniejsza dotąd trasa braci. Podczas koncertów bracia zagrali piosenki z czasów Jackson 5, The Jacksons (po za albumem "Victory"!) oraz najpopularniejsze przeboje zarówno Michael`a, jak i Jermaine`a.
State of shock
: sob, 20 sty 2007, 20:11
autor: Aguska
Czy te piosenkę Michael nagrał z Freddiem czy Mickiem Jaggerem? Bo ja juz zwariowałam... Czy może i z jednym i z drugim?
______________
Michael- forever
: sob, 20 sty 2007, 21:20
autor: just child
z Mickiem Jaggerem
: sob, 20 sty 2007, 22:05
autor: BillieJean
No nie - śpiewał i z Mickiem i Freddiem
: sob, 20 sty 2007, 22:46
autor: Aguska
Tak właśnie myślałam ;)
___________
And when that flag glows
there'll be no more wars...
: ndz, 21 sty 2007, 14:54
autor: M.Dż.*
Dla jasności- demówkę nagrał z Freddie'm, a oryginał utworu wydany ostał z udziałem Mick'a

: wt, 23 gru 2008, 10:10
autor: Abe
...ja właśnie czekam na tą płytkę. Zamówiłem ją wraz z kilkoma innymi. Jak już będę ją miał to podzielę się wrażeniami :)
: pt, 30 sty 2009, 18:26
autor: Abe
Płyta w której niestety bardzo mało słychać naszego
MJ, ale za to jak już słychać, to jest to majstersztyk, mówie tu o utworze
Be Not Always no i
State Of Shock. Poza tym płyta dość ciekawa, troche w innym stylu niż poprzednie....

: pt, 12 mar 2010, 22:26
autor: a_gador
Słucham tej płyty z niekłamaną przyjemnością. Ot muzyka lekka, łatwa i przyjemna właśnie, utrzymana w mainstreamowym klimacie lat 80-tych, choć Michaelowa ballada Be not always brzmi bardzo oszczędnie (wokal + fortepian), surowo nawet i nie przystaje do lirycznych popowych kompozycji innych wykonawców z tego okresu. Na tle innych utworów na płycie również brzmi jak z innej bajki, nie tylko muzycznie ale i w warstwie tekstowej, bo traktuje o rzeczach znacznie poważniejszych niż miłosne rozterki, które dominują w pozostałych piosenkach, no może z wyjątkiem We can change the world, gdzie opiewanie porywów serca ustąpiło miejsca wezwaniu słuchaczy do solidarności, by uzdrowić świat. To właśnie w napisanej przez Michaela ok. 1979 roku Be not always można dostrzec pierwsze przejawy społecznikowskiej postawy MJ, dojrzałość artysty, który chce ludziom nieść radość, ale i uwrażliwić, czy nawet wskazać istnienie pewnych problemów trapiących ludzkość. Be not always nie ma może takiej siły jak choćby Heal the world, ale przesłanie podobne. Chociaż może w prostocie jej siła właśnie.
Co do pozostałych utworów na płycie Victory, to nie brak tu przebojów - duet Jermaine'a z Michaelem w Torture, Wait z Michaelowym akcentem w chórkach, utrzymany w wolniejszym tempie, po dyskotekowych szaleństwach przy dwóch pierwszych, One more chance. State of shock też bym zaliczyła do atutów tej płyty, mimo że, jak zauważył w innym wątku kaem, w duecie z Jaggerem, brak tej finezji, którą można przypisać wykonaniu Freddiego. W The Hurt już w drugim wersie rzuca się w oczy quench my desire (znajome i tak szeroko teraz dyskutowane w Najsłabszym Ogniwie). Chyba zacznę śledzić, tak dla zabawy inne motywy językowe powracające w tekstach Michaela. Najsłabiej wypada dla mnie Body, zamykające płytę. Przyciężkawe, irytujące - Marlon nie ma lekkiego pióra.
: ndz, 14 mar 2010, 10:06
autor: MJwroc
Esencja stylu lat 80.-za to kocham Victory. Jeśli miałoby powstać wznowienie tego albumu, na pewno trzebaby na nim umieścić wersję 'State of Shock' z Freddim, którą nawet bardziej lubię od wersji z Mickiem, a także 'There must be more to life than this', chociażby w hołdzie obu geniuszom... Oczywiście oprócz materiału ukrywanego latami w zakurzonych archiwach.
Mnie także nie podoba się Body- głupi tekst, jeszcze bardziej irytujący teledysk.
Co do powtarzających się wersów... "Just call my name and I'll be there" pojawia się w aż 3 piosenkach: I'll be there, oczywiście, You've got a friend("Just call my name and soon I'll be there") i w One day in your life.
Jeszcze kilka tego typu niespodzianek wykryłam ;)
: sob, 17 kwie 2010, 19:48
autor: Anet18
MJwroc pisze:Mnie także nie podoba się Body- głupi tekst, jeszcze bardziej irytujący teledysk.
Prawda?? Body kojarzy mi się z wiejską potańcówką, gościu gra na organkach i wszyscy wywijają

ale czasami nawet mam potrzebę jej posłuchać więc chyba nie jest tak źle
Mój najlepszy kawałek z tej płyty to niewątpliwie jest
WAIT. prawie zawsze do niego ćwiczę
Mam wrażenie że gdyby główny wokal należał do Michaela a nie do Jackiego to byłby to wielki przebój. Chociaż Jackie daję radę i to całkiem nieźle. Brawo. Swoją drogą jak singiel przyjął się wśród odbiorców??Ma ktoś jakieś dokładne informację?
The Hurt- mówcie co chcecie, ale ten wokal Randiego jest strasznie irytujący...Całość jednak lubię, ciekawa melodia.
State of Shock- kocham, co tu dużo mówić ;)
Torture- świetny wokal Michaela, nigdy nie mogę się doczekać momentu jak skończy Jermaine i wkroczy Michaael. Duet na wysokim poziomie.
Be not always- nie mogę się przekonać do tej ballady

Normalnie zasypiam i nawet Michael mnie nie obudzi.
Podsumowując. Słucham z przyjemnością ( jak każdej płyty The Jacksons)
Brakuję jej dużo do Triumph czy też The Jacksons ale i tak jest to czołówka zawsze będzie.
Dlaczego jest tam tylko 8 utworów??Ech ubolewam nad tym.
editt- ooo Margareto może mi powiesz co jest tak ciekawego w Be not always?

: sob, 17 kwie 2010, 20:52
autor: Margareta
Fajne, nie aż tak, jak wcześniejsze, ale spoko. Nabardziej podoba mi się "Torture" i "Be Not Always".
: ndz, 09 maja 2010, 20:55
autor: cicha
Ciekawostka. Janet Jackson nagrała utworek swoich braci (a właściwe Randiego Jacksona) w okolicach płyty 'Janet':
Janet - One More Chance
: ndz, 09 maja 2010, 21:32
autor: Margareta
Anet18, już wyjaśniam:
Po pierwsze aranżacja – Michael przyzwyczaił nas do tego, że w jego piosenkach jest rozmach, bogata instrumentalizacja. Ten kawałek jest w tym względzie zaskakujący: jest minimalizm w użyciu instrumentów: tylko gitara i skrzypce. Są też w nim zaskakujące momenty: kiedy gra na gitarze urywa się w pewnym momencie, a Michael przestaje śpiewać, myśli się, że to koniec utworu, a po chwili okazuje się, że nie wyśpiewał jeszcze wszystkich swoich myśli. Pokazuje się tym z innej muzycznej strony niż tej, z którą kojarzą go ludzie mniej osłuchani z jego repertuarem.
Po drugie – wykonanie. Przejmujące, naprawdę czuje się, że ma dokładnie na myśli to co śpiewa. Mam wrażenie, że w trakcie nagranie autentycznie był bliski płaczu, że to jego drżenie głosu nie jest aktorskim chwytem.
Po trzecie – tekst, a konkretnie zawarta w nim wrażliwość jego autora. Podoba mi się wniosek płynący z tej piosenki: w życiu pewna jest tylko śmierć co nie znaczy, że ludzie mogą dążyć do niej, nie szanując życia. I to pokojowe przesłanie – zawsze aktualne.
: ndz, 09 maja 2010, 21:52
autor: kaem
component pisze:W ogóle, to te wszystkie szansy są jakieś pechowe i bezpłciowe - zarówno ta, druga, znajdująca się na albumie Victory oraz singiel Michaela.
One More Chance było na drugiej stronie singla
If, jak również na kasetowej wersji
janet.remixed, poszerzonej w stosunku do edycji kompaktowej.
Jak już pojawił sie pomysl najsłabszego ogniwa ze wszystkich trzech
One More Chance w dyskografii MJ i braci, to właśnie piosenka z
Victory lśni jako jedyna z wszystkich trzech onemorechance'ów. Randy potrafił pisać naprawdę piękne, porywające utwory (
The Hurt, Shake Your Body, That's What You Get, Wondering Who, Give It Up, itd) i nie dziwię się, że Janet się na ten song porwała. Dlatego o ile zgodzę się z
componentem co do nijakiej piosenki R.Kelly'ego, to tej z
Victory będę bronił.