Jak się zachować?
: pt, 23 cze 2006, 17:54
Odrywając się na chwilę od spraw ważnych proponuje dyskusje
na temat sytuacji jaka się może przydarzyć nieoczekiwanie i… - właśnie, jak się zachować?
Godz. 8.30 jadę na uniwerek, odbijam bilet i naglę zagaduje mnie dziewczyna (może o rok starsza) „czy nie miał byś na sprzedaż biletu? Mówię że mam i daje jej bilet za 65 gr. Ona wyciąga jakieś drobiazgi no i ma tylko 1zł, 10 gr, 20 gr. Myśli, myśli i mówi że w takim razie to czy mógł bym jej sprzedać dwa. Mówię dobra, daje jej dwa bilety a ona owe 1,30 zamiast dać mi wrzuca do portfela i wygodnie się rozsiada (nasza interakcja dobiegła końca). Mnie zamurowało i nie zareagowałem (Nie dlatego że liczyłem iż wyrwę ją na bilet MPK
. W ogóle nie było mi to w głowie, byłem po 25 godz. non-stop wkuwania Myśli Politycznej. Poważnie sam się sobie dziwie ale to wynik tego że mam nóż na gardle a właściwie wrzyna mi się on już w tętnicę i po mojej szyi spływa krew i musze szybko ją zatamować. Odrywając się na chwile od głównej akcji mówię wam że to gorsze niż przyjść nad ranem skacowanym pop imprezie, po południu się tak źle czułem że myślałem że umieram, spałem i zamiast odpoczywać cierpiałem – tragedia.)
Jak już doszedłem do siebie to głupio mi było domagać się o te 1.30, no ale z drugiej strony zostałem wyrolowany. Po za tym głupio się czułem bo cały autobus na mnie patrzył jak na idiotę.
Co innego gdyby był to facet – piłka prosta – „kasa albo życie”
No więc właśnie co byście zrobili?
P.S.
Jeżeli ktoś będzie chciał zabłysnąć inteligencją i mnie uświadomić że o pierdołach piszę to niech sobie daruje. Bilet sam w sobie to pierdoła ale sytuacja problematyczna – bliska przysłowiu: „Pożycz pieniądze a stracisz przyjaciela.”
Godz. 8.30 jadę na uniwerek, odbijam bilet i naglę zagaduje mnie dziewczyna (może o rok starsza) „czy nie miał byś na sprzedaż biletu? Mówię że mam i daje jej bilet za 65 gr. Ona wyciąga jakieś drobiazgi no i ma tylko 1zł, 10 gr, 20 gr. Myśli, myśli i mówi że w takim razie to czy mógł bym jej sprzedać dwa. Mówię dobra, daje jej dwa bilety a ona owe 1,30 zamiast dać mi wrzuca do portfela i wygodnie się rozsiada (nasza interakcja dobiegła końca). Mnie zamurowało i nie zareagowałem (Nie dlatego że liczyłem iż wyrwę ją na bilet MPK
Jak już doszedłem do siebie to głupio mi było domagać się o te 1.30, no ale z drugiej strony zostałem wyrolowany. Po za tym głupio się czułem bo cały autobus na mnie patrzył jak na idiotę.
Co innego gdyby był to facet – piłka prosta – „kasa albo życie”
No więc właśnie co byście zrobili?
P.S.
Jeżeli ktoś będzie chciał zabłysnąć inteligencją i mnie uświadomić że o pierdołach piszę to niech sobie daruje. Bilet sam w sobie to pierdoła ale sytuacja problematyczna – bliska przysłowiu: „Pożycz pieniądze a stracisz przyjaciela.”