Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Smooth_b pisze:
Możliwe. Ale to wtedy ten masochosta ma znowu na pierwszym miejscu za cel zrobic sobie dobrze.
wiesz czasem to jest tak, ja cierpie ty tez pocierp, a moze wtedy zwrocisz uwage na moj bol i takie tam manipulacje-sensacje...ale one nie wykluczaja uczucia.
a zaufanie w zwiazku to rzadkosc, bo ludzie rzadko sie sobie zwierzaja...wiec gdzie tu zaufanie jak nawet nie stac ich na ryzyko zwierzenia i powierzenia czegos waznego drugiej osobie.
czasem patrze na takie zwiazki i nie moge wyjsc z podziwu jak one funkcjonuja, ludzie zyja ze soba i nic o sobie nie wiedza, ba! im taki uklad pasuje. dziw nad dziwy :)
Smooth_b pisze:Właściewie to mój post był długi, ale skasowałam. A szkoda, oj szkoda..
homesick pisze:a zaufanie w zwiazku to rzadkosc, bo ludzie rzadko sie sobie zwierzaja...wiec gdzie tu zaufanie jak nawet nie stac ich na ryzyko zwierzenia i powierzenia czegos waznego drugiej osobie.
Może sie boją. Skoro trudno zaakceptować czasem siebie to trzy razy trudniej jest się dosłonić przed kims, na czyim zdaniu zależy najbardziej. A to co uznajemy za wady jest złudne często a jeszcze częsciej wyolbrzymione.
homesick pisze:czasem patrze na takie zwiazki i nie moge wyjsc z podziwu jak one funkcjonuja, ludzie zyja ze soba i nic o sobie nie wiedza, ba! im taki uklad pasuje. dziw nad dziwy :)
hehe..
Ja mam coś takiego ale odnośnie związków w ogóle. Dziwię się i podziwiam na zmianę. Mam wrażenie że to jest chwilowe bo brakuje drobiazgu do konca milosci. Stonehenge co ma 4,5 tysiaca lat zagrazaja borsuki. Może sie poprzewracać bo podkopują. To mi daje duzo do myslenia;)
Mam cos takiego że uciekam przed bliskimi relacjami. A przeciez z drugiej strony potrafię sie otworzyć z tym że to jest bardzo powoli i ostrożnie. Są ludzie z którymi jestem; kilkoro z którymi czuje sie bezpiecznie i ufam, ktorzy wiedza o mnie duzo a ja o nich, z ktorymi sie smieje i placze, więc dlaczego nie wierze że spotka mnie milosc?? Jest mi teraz dobrze. Nie martwie sie specjalnie o nic i jedyna rzecza ktorej sie boje to ze jedząc śliwkę znajde w niej połówke robaka.
A jednak cos juz zaczyna mnie uwierac. Może przyjaźn to jednak za malo
Smooth_b pisze:Nie martwie sie specjalnie o nic i jedyna rzecza ktorej sie boje to ze jedząc śliwkę znajde w niej połówke robaka.
nene...
tez tak mam czasami, ale tylko czasami, a chcialabym, zeby ten stan byl permanentny.
a jednak sie martwisz, bo rozmyslasz, bo analizujesz, coby bylo gdyby...
Smooth_b pisze:A jednak cos juz zaczyna mnie uwierac. Może przyjaźn to jednak za malo
czyli czegos jednak brakuje, za czyms sie teskni, nawet jak sie nie wie za czym, to ma sie swiadomosc braku.
przyjazn to bardzo duzo, czasem o wiele wiecej od koslawego zwiazku, ale sie teskni zwykle za czyms urojonym, bo dla kazdego milosc ma inna definicje
Smooth_b pisze:więc dlaczego nie wierze że spotka mnie milosc?
bo za dlugo czekasz, ja tez juz nie wierze w ufoludki, bo od dawna nie wyladowaly na moim balkonie ;p
Mnie bliżej do podejścia Smooth_b. Abstarhując od własnej historii mam wrażenie, ze ranienie siebie też bardziej wynika z manipulacji, nie z uczucia. A może nawet bardziej z własnych historii, doświadczeń, które przecież wnoszą obie osoby do związku. To, że w przyjaźni w pewnym momencie rozbijamy się o ścianę, bo pojawiają się pragnienia, które w słowie przyjaźń się nie mieszczą- seks, bliskość dotyku, chęć dzielenia codzienności ze sobą tak często, jak to możliwe.
W przyjaźni to zaczyna ograniczać.
Mnie bliskie jest podejście Fromma. Że można kochać na tyle, że ma się w sobie zgodę na odejście. Nie, że się tego chce i że nie bolałoby, ale że jest taka swoboda. To strasznie trudne, sam się tego uczę, ale czuję, że to możliwe i daje mi największy komfort i najwyższą zdolność kochania, na jaką mnie stać.
Ale czy tak też nie jest w innych sferach życia? Przeciez jak idziesz na rozmowę kwalifikacyjną do pracy i masz poczucie, że byłoby fajnie tam pracować, ale świat ci się nie zawali, jak jej nie uzyskasz, to zwiększa to szansę na jej uzyskanie? I może nawet na zaangażowanie później, bo jest to bardziej wolny wybór, nie konieczność. A odwrotnie, jak nie wyobrażasz sobie życia bez tego angażu to tak się stresujesz, że sam sobie nogę podkładasz i popełniasz błędy, strzelasz gafy, denerwujesz się strasznie, strasznie, strasznie. Ludzie, kiedy im się wolną wolę zabiera, uciekają, buntują się- wcześniej czy później.
Ania Jopek śpiewała o szczęściu jak o piórku, które da się złapać jak się za nim nie goni. Ono w końcu samo ci zalegnie na dłoni, jak ją wyciągniesz. Bardzo nie lubię tej piosenki, bo slowa naiwne okrutnie, ale jest coś na rzeczy. Cały czas w życiu, co krok mi się to potwierdza. Myślę, że z dużymi pieniędzmi też tak jest. Serwis n-k, yahoo, inne podobne bardziej powstały z żartu, wspólnej swobodnej pracy, bez większych oczekiwań. I mamy ogromny sukces.
Kurcze, przecież mam się pakować. Pozdrowić od Was Freuda?
Bitter you'll be if you don't change your ways
When you hate you, you hate everyone that day
Unleash this scared child that you've grown into
You cannot run for you can't hide from you
kaem pisze:Mnie bliżej do podejścia Smooth_b. Abstarhując od własnej historii mam wrażenie, ze ranienie siebie też bardziej wynika z manipulacji, nie z uczucia. A może nawet bardziej z własnych historii, doświadczeń, które przecież wnoszą obie osoby do związku.
wicie rozumicie towarzysze, mi tez blizej do koncepcji nie ranienia sie z milosci...ale mowie tylko o jej wielu odcieniach i nie zawsze jest kolorowo, nie zawsze jest zdrowo i dojrzale..ale nadal jest to milosc choc dziecinna czy zapetlona ;)
No własnie dalej jest to miłość.Niektórzy moze wolą nie wiedzieć niektórych rzeczy ... Żeby tego nie zniszczyć.Wolą żyć w nieświadomości.A zaufanie odeszło w dal.
kaem pisze:To, że w przyjaźni w pewnym momencie rozbijamy się o ścianę, bo pojawiają się pragnienia, które w słowie przyjaźń się nie mieszczą- seks, bliskość dotyku, chęć dzielenia codzienności ze sobą tak często, jak to możliwe.
W przyjaźni to zaczyna ograniczać.
Hm moja przyjaźń..
Nie wiem od czego zacząc a chciałabym dużo napisać bo jest o czym i nie miala jednego wymiaru. Teraz nie jestem jakoś w stanie. To jest raczej MJ i Diana Ross..
kaem pisze:Że można kochać na tyle, że ma się w sobie zgodę na odejście. Nie, że się tego chce i że nie bolałoby, ale że jest taka swoboda. To strasznie trudne, sam się tego uczę, ale czuję, że to możliwe i daje mi największy komfort i najwyższą zdolność kochania, na jaką mnie stać.
Ale czy tak też nie jest w innych sferach życia?
Chyba tak i chyba to jest bardzo zwiazane ze stwierdzeniem ze w ten sposób mozna kogoś kochac wtedy, gdy najpierw ukochamy samego siebie. Pytanie jak można ukochać samego siebie. Moze to jest możliwe tylko po uzyskaniu pewnej samoświadomości czyli tak okolo 35 roku życia hihr i to przy dobrych wiatrach. Co do ram wiekowych to troche z przymrużeniem oka je traktuje bo wiadomo ze czasem niczego nie wyznaczają. Co innego doświadczenie.
kaem pisze:Ania Jopek śpiewała o szczęściu jak o piórku, które da się złapać jak się za nim nie goni
Nie mozna gonic, tak samo jak nie można czekać a raczej skupić sie na czyms tam. Tylko że najtrudniej nie myslec o bialych niedzwiedziach.
Rozprawialismy dzis z porzyjacielem o sprawach ostatecznych. Jeszcze waham sie co do kremacji, ale mówię: jeśli prawnie nie mogę stać na półce lub nawozić kwiatka, a nie mam aspiracji oceanicznych, rozsyp mnie pod dowolnym balkonem w ogródku parterowych dalekich sąsiadów i tyle. To bedzie pierwsza nieoficjalna łąka pamieci w tej okolicy.
Nie wiem co zrobic z nastrojem, nawet nie pale fai ani nie pije prawie ale w tym względzie orędzia nie będzie
Smooth_b pisze:
Nie wiem co zrobic z nastrojem, nawet nie pale fai ani nie pije prawie ale w tym względzie orędzia nie będzie
siedz gdzie siedzisz, juz lece.
a tak w temacie, byc spopielonym fajna rzecz...ale jakie to ma znaczenie w ogole po fakcie dokonanym.
ja chcialabym, zeby przed moja smiercia umarla cala moja rdzina ;p
bo nie chce ich na swoim pogrzebie...ale o zgrozo to zapewne nie ja bede wysylac zaproszenia na wlasna stype...coz poczac.
Przeczytałem cały temat i myśle, że powstał pod wpływem otaczajacych nas w swiecie nieporozumień. Człowiek tworzy w swej głowie idealny obraz świata, który ma wiele wspólnego z prawdą, jednak nie jest jej wyznacznikiem. Czytając posty kaema odniosłem wrażenie, że ma skłonności do naszej narodowej cechy objawiajacej sie narzekaniem. Gdy spytasz kogos zadajac mu pytanie "Jak leci?" słyszysz często "Ło stary lepiej nie gadac". Piszesz o wyborach, odwaga polega na ich dokonywaniu z pełna swiadomoscia mozliwych konsekwencji nie wykluczając uczucia niepewności czy strachu wystepujacego w ich skutku. Złe natomiast jest wyobrażenie, że odwaga eliminuje strach. Według mnie każdy człowiek jest wyjatkowy, wynika to choćby z zainteresowań, gustów i wielu innych czynników tworzących jego osobowość, dlatego tzreba ją aktywnie wdrażac do tego świata nie tylko myślą zamkniętą wewnątrz twardej skorupy przbierającaej postać czaszki, lecz myśla skierowaną do adresata i czynem. Homesic ostroznie publikuje swe poglądy cytując wybrane zdania i krótko je komentując, ciekawi mnie skąd wynika ta niepewność czy niesmiałość (oczywiscie nie mam ci tego za złe). Piszecie o miłości, dwie połówki jabłka? Myślicie, że dwa ciała faktycznie, są sie w stanie przemienić w jedno?
Krecik pisze:Piszecie o miłości, dwie połówki jabłka? Myślicie, że dwa ciała faktycznie, są sie w stanie przemienić w jedno?
Jak powszechnie wiadomo nic ne jest do konca symetryczne , czyli nasz druga połowka tez nie bedzie idealna ... nie taka jak my.Wszystko zalezy od ludzi czy ta miłość jest czy nie bo to jest w nas.
Krecik pisze:Gdy spytasz kogos zadajac mu pytanie "Jak leci?" słyszysz często "Ło stary lepiej nie gadac".
A co do tego niestety tak jest .Prawie nigdy nie spotykam się z odpowiedzią radosną że jest fajnie itd.Czasami sami się dolujemy mówiąc choćby że "aaa moze byc lepiej .... albo stara bieda"Za mało optymizmu ...
Krecik pisze: Gdy spytasz kogos zadajac mu pytanie "Jak leci?" słyszysz często "Ło stary lepiej nie gadac".
Ja tego pytania nie traktuje poważnie. Tak samo jak odpowiedzi. Może pod inną szerokością geograficzną byloby inaczej.
Jesli juz to slysze to zwykle od dalszych osob i mi sie buzi nie chce otwierac. Blizsi takiego nie zadają
Krecik pisze: Gdy spytasz kogos zadajac mu pytanie "Jak leci?" słyszysz często "Ło stary lepiej nie gadac".
Ja tego pytania nie traktuje poważnie. Tak samo jak odpowiedzi. Może pod inną szerokością geograficzną byloby inaczej.
Jesli juz to slysze to zwykle od dalszych osob i mi sie buzi nie chce otwierac. Blizsi takiego nie zadają
To raczej obrazowy przykład, indywidualne podejście nie zmienia faktu, że przedstawia pewien schemat myslowy.