Dzięki za te wszystkie miłe powitania. Kiedy wysłałam posta wpadłam w panikę: rany, czemu tak szczerze napisałam, przecież ja nie lubię mówić o swoich emocjach, uczuciach. Ale teraz nie żałuję. Gdy przeczytałam komentarze to się rozkleiłam (przez Michaela staję się beksą, a przecież jestem z tych, co to nigdy nie płaczą).
Smutno, że Go nie ma, ale bardziej wygrywa we mnie radość, ze był! To słowa Hołdysa, ale ja też tak czuję.