Dream Brother

Miejsce na tematy zupełnie nie związane z Michaelem Jacksonem. Tutaj możesz luźno podyskutować o czym tylko masz ochotę. Jedynie rozmowy te muszą być oczywiście kulturalne :) Zapraszam MJówki do pogawędek.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Dream Brother

Post autor: kaem »

Tydzień temu, chodząc po Krakowie, słuchałem na discmanie the bends Radiohead. Wróciły wspomnienia- zwielokrotnione w sile o fakt, że dawno po tą płytę nie sięgałem. Dużo mam do niej sentymentu.
Thom Yorke po sukcesie Ok Computer powiedział, że nie rozumie tego sukcesu, bo przecież w takich Stanach jest mnóstwo innych muzyków/ zespołów, lepszych od nich. Wtedy go nie rozumiałem. Jego neurotyczny przekaz przemiawiał do mnie jak mało co.
Dziś rozumiem.

Słuchając rzeczy, które padają tu i ówdzie słyszę, jak zespół Yorke'a przy nich ginie. Wystarczy sięgnąć po takiego Jeffa Buckley'a, z niezrozumiałych względów mało znanego młodzieży.

Obrazek

Bardzo ubolewam z powodu śmierci Buckleya. I jak na początku myślałem- On urósł do potęgi fenomenu, bo młodo umarł (mamy takich legend pod dostatkiem), tak teraz tak nie uważam. Jak oglądam Jego występy, które na szczęście zarejestrowano, jak słucham choćby niedokończoną My Sweetheart The Drunk, nie ma mnie. Porusza się we mnie wszystko. I później nic już mnie tak nie rusza. Wszystko zaczyna byc w kontekście do Buckleya.
O Buckleyu mówi się, że to połączenie Led Zeppelin i Nusrata Fateh Ali Khana. Bardzo celne. Facet stał się chyba najbardziej wpływowym młodym muzykiem lat 90-tych. Zrobił wrażenie na Coldplay, Jimmym Page'u, PJ Harvey, Robercie Plancie, Davidzie Bowie'm, Lou Reed'zie, Bobie Dylanie, Chrisie Cornellu, McCartneyu, U2, Eltonie Johnie, Thomie Yorke'u... Lilac Wine na płycie Katie Melua to Jego utwór. A to tylko niektórzy.
Facet miał 4 oktawy i umiał z nich zrobić użytek. Śpiewał jak Tori Amos- wytwarzając emocjonalne napięcie; był dojrzały, jak się wypowiadał, miał do siebie dystans, a było też w nim dużo z chłopca.
Wolę za dużo o tym nie myśleć, bo jak myślę, to czasem zastanawiam się czy współczesna muzyka ma sens, jak odchodzą tacy ludzie. Tak wcześnie, tak niefortunnie.
Utonął. To nie było samobójstwo. Prawdopodobnie "spotkał się" z jakimś statkiem. Szedł w kierunku wody, śpiewając Whole Lotta Love.
Ile cudownych rzeczy nas przez tą śmierc ominęło? Czy ktoś kiedyś będzie ten geniusz kontynuował; wydobędzie go ze zbiorowej nieświadomości? Może Declan De Barra?

W tym roku mija 10 lat od Jego śmierci. Może dlatego tak mi się zebrało. Taka jedna rzecz z youtube: Dream Brother. To nie jest video do tej piosenki, bo z tej piosenki zostały w nim tylko cienie, smugi. Ciekawym jest wykreowany przez kogoś tam obraz. Zresztą sami zobaczcie.
Awatar użytkownika
Sade
Posty: 69
Rejestracja: śr, 23 mar 2005, 21:53

Re: Dream Brother

Post autor: Sade »

Wstyd się przyznać, że twórczość Buckleya pozostawał do tej pory mi nieznana... Właściwie jego nazwisko kojarzyło mi się nieodłącznie z.... Lisą Marie Presley, gdyż czytając któryś z wywiadów, Jeff utkwił mi w pamięci jako jeden z ulubionych jej muzyków... no cóż, być może byłabym totalną ignorantką co do znajomości tego nazwiska, gdyby właśnie nie "syndrom bycia fanem Michaela Josepha Jacksona" ;-) Dzięki kaem za poszerzanie muzycznych i nie tylko horyzontów, postaram się przemycić kilka słów przesłuchując coś z jego dorobku. Póki co – jestem mile połechtana i zafrapowana.
Awatar użytkownika
kaem
Posty: 4415
Rejestracja: czw, 10 mar 2005, 20:29
Lokalizacja: z miasta świętego Mikołaja

Post autor: kaem »

Dziś 10 rocznica, odkąd odszedł.

Obrazek

___________________
In our darkness hour
In my deepest despair
Will you still care?
Will you be there?
ODPOWIEDZ