
Godz. 8.30 jadę na uniwerek, odbijam bilet i naglę zagaduje mnie dziewczyna (może o rok starsza) „czy nie miał byś na sprzedaż biletu? Mówię że mam i daje jej bilet za 65 gr. Ona wyciąga jakieś drobiazgi no i ma tylko 1zł, 10 gr, 20 gr. Myśli, myśli i mówi że w takim razie to czy mógł bym jej sprzedać dwa. Mówię dobra, daje jej dwa bilety a ona owe 1,30 zamiast dać mi wrzuca do portfela i wygodnie się rozsiada (nasza interakcja dobiegła końca). Mnie zamurowało i nie zareagowałem (Nie dlatego że liczyłem iż wyrwę ją na bilet MPK

Jak już doszedłem do siebie to głupio mi było domagać się o te 1.30, no ale z drugiej strony zostałem wyrolowany. Po za tym głupio się czułem bo cały autobus na mnie patrzył jak na idiotę.
Co innego gdyby był to facet – piłka prosta – „kasa albo życie”
No więc właśnie co byście zrobili?
P.S.
Jeżeli ktoś będzie chciał zabłysnąć inteligencją i mnie uświadomić że o pierdołach piszę to niech sobie daruje. Bilet sam w sobie to pierdoła ale sytuacja problematyczna – bliska przysłowiu: „Pożycz pieniądze a stracisz przyjaciela.”