Jedną ręką pisany na papierze drugą na klawiaturze.
Jak wyszło? Oceńcie sami.
Rok 1989.
Wstałem o brzasku. Niewyspany, zszedłem na dół napoić się szklanką mleka. Schodząc do kuchni zastanawiałem się nad tym, dlaczego to akurat ja cierpię na częstą bezsenność. Wszedłem do pomieszczenia, a zważywszy na to, że było jeszcze dość ciemno ledwo widziałem zarysy poszczególnych przedmiotów. Otworzyłem lodówkę, z której wyłoniła się mglista poświata oświetlająca jej pustoszejące wnętrze. Wyjąłem mleko i wypełniłem nim do połowy, stojącą obok, szklankę, w której i tak pewnie nie zamoczę ust. Nie cierpię mleka, ale zawsze wmawiam sobie, że jest zdrowe i świetnie pomaga zwalczać "problemy".Alkohol podobno działa tak samo, ale ja rzecz jasna, go nie pijam. Postawiłem szklankę na blacie i pochyliłem się nad nią. Czułem się przygnębiony. Powoli zaczynało docierać do mnie, jak bardzo obarcza mnie rzeczywistość.
Powolnym ruchem ująłem szklankę w dłoń i kierowałem się ku wyjściu, kiedy przypomniałem sobie o nie domkniętych drzwiczkach lodówki. Głośno westchnąłem i zatrzasnąłem je.
Skierowałem swój wzrok na mały stolik, przy którym kiedyś tak chętnie i często jadałem podwieczorki. I nagle... przypomniał mi się sen dzisiejszej nocy.
Byłem sam, na bliżej nieokreślonym terenie przypominającym pustynię. Była noc. Księżyc w pełni oświecał mi drogę a ja stałem w miejscu. Byłem czymś bardzo zaintrygowany, bo skupiłem swoje myśli tylko na tym, nie zwracając uwagi na wchodzące na mnie skorpiony. Kiedy zorientowałem się, że obłażą moje ciało, zacząłem wrzeszczeć i biec przed siebie zrzucając je. Gdy się ich pozbyłem dostrzegłem zarys siedzącej postaci, przy moim małym, kuchennym stoliku. Sylwetkę drobnej kobiety, której wzrok utkwił w moich źrenicach. Jej blond, ,jedwabisty wodospad włosów opadał na plecy. Piwne oczy patrzyły na mnie znajomo, jakby chciały coś przekazać, a wąskie, blado-czerwone, usta ani razu nie wypowiedziały ani jednego słowa. Trzymała w ręku białą różę, mój ulubiony kwiat. Patrzyła na nią pożegnalnym wzrokiem, położyła na stoliku i..odeszła. Widziałem, jak płynnie kierowała się ku, już wtedy, wschodzącemu słońcu. Nie pobiegłem za nią. Wiedziałem, że wróci. Wróci, bo będę jej potrzebował.
I oto cały mój sen. Muszę się nad nim bliżej zastanowić. Do kuchni weszła Mary, moja kucharka i zarazem dobra przyjaciółka
-Cześć, Michael. Jak się spało? Z tego co widzę to musisz chyba wcześniej chodzić spać. Wiesz, że nie wolno ci się przemęczać, musisz jeść zdrowsze posiłki i...
-Mary - codziennie ta sama gadanina – Ja już chyba nie mogę jeść zdrowszych posiłków. Nie jestem małym dzieckiem i wiem co mam robić. Rozumiem, że boicie się o mnie, ale umiem o siebie zadbać. Naprawdę. - Wziąłem jabłko ze stołu i nadgryzłem je – Nie przygotowuję się do maratonu olimpijskiego, choć czasem po koncertach czuję się, jakbym właśnie taki przebiegł – na jej twarzy malowało się zmieszanie – chodzi mi tylko o to, że czuję się po nich spełniony i szczęśliwy. Koncertowanie to moje życie, a wy nie możecie wyznaczać w nim ciągłych reguł. Z resztą, trasa jakiś czas temu się skończyła, więc dajcie mi trochę luzu.
-Dobrze, przepraszam. Więc co chcesz dzisiaj zjeść na śniadanie?
-Zjem...gofry!
-Gofry?Conrad ostatnio mówił...
-Wiem co mówił. Twierdzi, że codziennie muszę jeść coś, co nie ma smaku. Może i jest zdrowe, ale ja też od czasu do czasu potrzebuję zjeść coś treściwego, co nie przypomina błota, więc proszę Cię, zrób mi gofry. -Ja w tym czasie się przebiorę.
Założyłem luźne, czarne spodnie i ciemno-zieloną, flanelową koszulę. Położyłem się na łóżku i starałem się zrozumieć mój sen. W sumie, to ludziom śnią się różne, dziwne rzeczy, więc nie powinno to być niczym dziwnym – pomyślałem. Jednak ta myśl wcale mnie nie uspokoiła.
Na tym samym stole, przy którym „siedziałem” z nieznajomą , czekały na mnie trzy gofry: dwa z malinami i jeden z polewą toffie. Postanowiłem, że zjem w salonie. Mój wzrok skierował się, znowu, na mały stolik w kuchni.
-Byłbym zapomniał! Pamiętasz, że jutro jedziesz do szpitalika dziecięcego? - tak, Wayne potrafi zaskakiwać.
-Wayne – przerwałem mu, jak zwykle – przecież wiesz, że nie zapomnę. NIGDY bym tego nie zrobił.
-Jestem Twoim menedżerem i moim obowiązkiem jest przypominać Ci o takich sprawach.
-Dobra, dobra. Powiedz Mary, że robi najlepsze gofry na świecie. Ja pójdę coś poczytać.
Mówiąc „coś” miałem na myśli konkretny rodzaj literatury. Poszedłem do biblioteki w celu znalezienia książki, która wyjaśni mi mój nietypowy sen. Fantastyka – nie, wiersze – nie, baśnie – kuszące, ale niestety nie. Chodziłem pomiędzy regałami ponad godzinę, finalnie wybierając trzy książki z zakresu ”Zdolności umysłu”. Wyciągnąłem z półki :”Twoja Świadomość”, „Tajemnice snów” i „ Twoja podświadomość – to o czym śnisz”. Byłem zły na siebie, że moja ”kolekcja” na ten temat jest tak uboga. W przyszłości muszę powiększyć swoje zbiory.
Tak jak myślałem, książki niestety nie pomogły wytłumaczyć mego snu. Sam muszę nad tym pomyśleć.