Jest mi bardzo przykro, że z wielu powodów nie mogę uczestnczyc ani we FlashMobie, ani w MJowisku... Więc dodam coś od siebie na forum.
W sumie nie wiem co napisac.. Jestem w totalnej rozsypce. Patrzę co i raz za okno. I robi mi się coraz smutniej. Niebo jest bezchmurne. Lecz zbiera sie na deszcz.. Zupełnie jak 25 czerwca.. Na spotkaniu.
Jeżeli się rozpada, powiem po prostu : To Michael płacze... Ponieważ o nim pamietamy. Nie zapominamy.
Całe moje ciało i duszę wypełnił smutek. A powinnam się cieszyc? Jeszcze wczoraj mówiłam do siebie, że mam zamiar się radowac tego dnia. Że żadna łza nie popłycie po moim policzku. A tu co? Ryczę jak opętana. Dlaczego, opowiem za chwilę...
Samotnośc. To własnie czuję. Pod każdym względem.
Siedzę sama w domu i zastanawiam się nad tym, co by było gdybym mogła byc z Wami. Tam, gdzie siedzicie wszyscy razem.. Wspominacie Michaela...
Za mną rozbrzmiewa "Will you be there" . Przy końcówce, tam gdzie MJ mówi, wyobrażam sobie, że to ja przemawiam ku Niemu. A on na końcu odpowiada:
"W obietnicy innego jutra,
Nigdy nie pozwolę Ci odejśc.
Zawsze będziesz w moim sercu..."
Niektórzy, czytając to co piszę, mogą pomyślec, jakie to ze mnie dziecko. Płaczę po człowieku ktorego tak na prawdę nie znałam. Płaczę po kimś, kto czasami tylko powiedział do swoich fanów : "I love you more" ...
Ale wiecie czemu tak na prawdę po Nim płaczę?
Ponieważ nikt, ale to nikt nigdy w życiu, podkreślam - NIKT - nie nauczył mnie tego, czego dane było mi się nauczyc od Michaela. Już wyjaśniam...
Tę całą pasję śpiewania i tańczenia... Te marzenia, które ludzie chcą mi odebrac, są wyuczone od Niego... Mam wrażenie jakby kiedyś ustał przede mną i powiedział:
" Mam dla Ciebie dar. Nie zmarnuj go. Razem z Bogiem przygotowaliśmy dla Ciebie wielki plan. On kryje się w Twoim wnętrzu..."
Co prawda śpiewam i tańczę odkąd pamietam... Ale kiedy poznałam fenomen Michaela... Robię więcej. Sto razy więcej.
Stałam się innym człowiekiem.. Lepszym. Człowiekiem otwartym na ludzi. Człowiekiem lepszym - jednak nadal, tylko człowiekiem.
Dzisiaj 29 sierpnia... Urodziny.. Czuję się podle patrząc na te wszytkie plakaty zawieszone na moich ścianach... Czemu on miał zawsze takie smutne oczy...?

Oglądam przy okazji wszystkie zbiory jakie posiadam...
I życzę Mu wszytkiego najlepszego tam, gdzie się teraz znajduje...
Michael...
W naszej naciemniejszej godzinie
W naszej najgłębszej desperacji
W moich próbach
W moich udrękach
W naszych zwątpieniach
I w naszych frustracjach....
W mojej przemocy
I w mojej turbulencji.
Poprzez mój strach.
W moich spowiedziach, wyznaniach...
W mojej męce.
I w moim bólu...
Poprzez moją radośc.
Czuwaj nad nami - fanami.
Nie pozwól, by ktokolwiek z nas zszedł na złą drogę.
A Ty dalej wyśpiewuj nam swoje ballady do snu...
Kołysz nasze zmysły, odpychaj smutki...
Pragnę, byś był. Był obecny - mimo, że Cię nie ma już wśród nas...
Moje fanowanie, uwielbienie, choc zaczęło się w 2007 roku, to do dzisiaj jest niemniej silne. Powiedziałabym, że nawet bardziej. Wytrzymałe...
Ludzie mówią mi:
"Wkurza mnie, że ludzie dopiero po śmierci mówią, jak bardzo uwielbiają Michaela..."
Jednak według mnie.. To nic. Oni też kiedyś zrozumieją, jak dużo stracili, interesując się nim dopiero teraz. Ale może oni także bardzo chcą wysławiac nasz autorytet? Moze oni także pragną zrozumienia?
Ja np. dopiero w 2005 roku, polubiłam muzykę Ray'a Charles'a..
Czy to nie to samo...? Przecież on zmarł w 2004...
Przeszłam wiele w swoim życiu. Jest okropnie skomplikowane i trudne.
Ale jeszcze nigdy nie poczułam w swoim życiu takiej ulgi, jak wtedy. W dzień, w którym postanowiłam pokochac naszego Piotrusia Pana...
Jeszcze nigdy nikt nie dał mi takiej lekkości.
To uczucie przerodziło się w coś, co pozostanie we mnie...
Na wiecznośc...
Pozwolę sobie wstawic jeden z moich wierszy w hołdzie dla Michaela...
***
Tribute dla Michaela...
Pierwszy oddech...
Od teraz świat będzie inny.
Od teraz będzie się zmieniał.
JA - będę go zmieniał.
Drugi oddech...
Początek przygody.
Ludzie przyjaźni i pełni zgody!
Moja naiwnośc... jest głęboka. Ciężko się z niej wyleczyc.
Trzeci oddech...
Rozkładam ręce stojąc na ogromnym wziesieniu.
Tysiące twarzy.. okrzyki...
To szczyt!
Czwarty oddech.
Taki płytki...
Rzucono mnie w przepaśc. Na pożarcie.
Dałem się pożrec.
Lecz nagle rosną mi skrzydła!
Moje pokaleczone ciało goi się...
Wzbijam się do góry.
Powoli.
Oddech piąty...
Ostatni...
Upadłem.
To oni podcięli mi te ogromne, białe, anielskie skrzydła.
Tylko dzięki nim mogłem odleciec!
Kazali zawrócic.
A próbowałem...
Szóstego oddechu już nie będzie...
Ludzie mi go ukradli.
Teraz pewnie wyśmiewają... Szufladkują...
Szydzą.
Lecz nareszcie... Na swych barkach nie dźwigam tego bólu.
Jak dobrze... cisza...
***
Cóż mogę na koniec napisac?
Kocham Michaela.
Kocham - to wcale nie przesadzone słowo.
Kocham Go za to, jaką muzykę tworzył. Lecz przede wszytkim za to, jakim człowiekiem był...
"If you enter this world
Knowing you are loved
And you leave this world
Knowing the same,
Than everything that
Happens in between can
Be dealth with..."
Michael Jackson
Co prawda wyczerpująca wypowiedź... Ale.. "from the bottom of my heart.."
Michael Jackson według mnie:
- Król i rekordzista muzyki POP
- Showman, któremu świat zawdzięcza muzyczną rewolucję
- Legenda
- Symbol
- Ikona
- Jego muzyka będzie żyła wiecznie
- Ustalił nowe, obowiązujące do dziś zasady
- Wieczny chłopiec
- Człowiek, który wzbił się ponad wszelkie ograniczenia kulturowe, rasowe oraz płciowe
- Mistrz teledysków
- Zadziwiał świat
- Prawdziwy Piotruś Pan
- Nie miał sobie równych
- Mawiał, że chce życ wiecznie. Dzięki muzyce, Jego marzenie się spełniło...
- Stworzył historię
- Był naszą inspiracją (i nią pozostanie)
Zakończę wszytko cytatem samego Michaela Jacksona:
"Uwierz, że wszystko Ci się uda.
Wtedy urosną Ci skrzydła..."